sobota, 8 lipca 2017

Klub Serafina (dramat); Akt I

Osoby:

Joasia Wierzyńska
Mikołaj Serafinowicz
Tatiana Goldberg
Witold Baliński
David Ragnarson
Gośka Krynicka
Lena
Dorcia
Andrzejek
Artur

Róża Wierzyńska
Piotrek i Karolina Wierzyńscy
Karol i Maria Wierzyńscy
Amelia
Mateusz
Alina
Jerzy Bytnar
Margreta Serafinowicz

Ruta
Edward Wierzyński
Nikodem


Czas akcji: 2010-2011 r. oraz 1921 r.
Miejsca akcji: Cieszymirów, Warszawa 

~ Wielka odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy podjęli się pisania.

Akt I

SCENA 1.
CMENTARZ W CIESZYMIROWIE

1. listopada 2010 roku.

Grób Jagny Wierzyńskiej, na tablicy nagrobnej lata życia 1937-2007. Przed nim stoi Joasia – szesnastolatka o długich, kasztanowych włosach. Obok niej rodzice, Karol i Maria. Przez dłuższą chwilę modlą się w ciszy.

KAROL
Już trzy lata…

JOASIA
(z przekąsem)
Co roku to powtarzasz, tato. Tylko dodajesz jeden, żeby zachować rachubę.

KAROL
Ktoś musi pamiętać o upływającym czasie.

Odchodzi, zostawiając Joasię z Marią. Kobiety milczą przez chwilę.

JOASIA
Tamtego dnia wyobraziłam sobie, że płyta nagrobkowa to granitowy dach domu, w którym mieszka teraz babcia. Do dziś wierzę, że słyszy stamtąd każde nasze słowo.

MARIA
Zbyt szybko odeszła…

JOASIA
Oczywiście, że zbyt szybko! O tak wiele spraw chciałabym ją teraz zapytać. Czuję, że zmarnowałam ten czas, kiedy jeszcze żyła, nie doceniłam jej obecności.

MARIA
Pamiętasz dzień pogrzebu?

JOASIA
Doskonale. Wcisnęłaś mnie w tą przykrótką sukienkę, co chwilę poprawiałaś, żebym się nie garbiła… byłam tak wściekła! Ale tylko do momentu, w którym zobaczyłam trumnę.

MARIA
Pamiętam, płakałaś bardziej niż ja.

JOASIA
Łudziłam się jeszcze, że ona tylko śpi, że za moment otworzy klapę i po prostu wyjdzie. Taka, jaką ją zapamiętałam.

Ociera łzę z oka.

Coś wtedy we mnie pękło, jakby odebrano dziecku jego niezaprzeczalną własność. Tamtego dnia padał gęsty deszcz, jakby niebo płakało razem ze mną. Nawet nie rozłożyłam parasola, chciałam poczuć na sobie te łzy natury.

MARIA
Dziś za to świeci słońce.

JOASIA
Jakby na przekór emocjom.

Milczą przez chwilę, wpatrzone w nagrobek.

MARIA
Chodźmy już.

JOASIA
Jeszcze chwilę.

Maria odchodzi.

JOASIA
(szeptem)
W tym roku Piotrek nie dał rady przyjechać. Nie dlatego, że mu na tobie nie zależy, po prostu mają dość problemów z Różyczką. Z dziećmi już tak jest, zresztą sama sporo wiesz na ten temat. Obiecał mi, że zostanę matką chrzestną, to dla mnie duże wyróżnienie. Ma tylko jedną siostrę, więc miło z jego strony, że ją szanuje. Tak rzadko się widujemy…

Ogląda się za siebie, wypatruje rodziców.

Wpadnę do ciebie za jakiś czas. Muszę ci koniecznie opowiedzieć, co przygotowała dla nas profesor Tatiana. Zdaje się, że mnie lubi, stąd moje podekscytowanie. Różne plotki o niej krążą, ale sądzę, że całkiem niesłusznie. Za to, trzeba przyznać, już pierwszego dnia zrobiła na nas niemałe wrażenie.   

~

SCENA 2.
LICEUM W CIESZYMIROWIE
SALA POLONISTYCZNA

Trzy miesiące wcześniej
Wspomnienie pierwszego dnia w szkole.

W ławkach siedzą uczniowie, wśród nich Joasia. Panuje hałas i rozgardiasz. Do klasy wchodzi Tatiana – na oko trzydziestoletnia, wysoka i szczupła, wąskie oczy i mocny makijaż, czerwony lakier na paznokciach, długie proste czarne włosy spięte w ciasny kucyk; ubrana w czarną marynarkę, białą obcisłą koszulkę, wąskie skórzane spodnie i buty na obcasach. Na ramieniu torebka pod kolor paznokci, w rękach stos papierów i dziennik. Poważna mina.

Zapada natychmiastowa cisza, uczniowie wstają.

UCZNIOWIE
(chóralnie)
Dzień dobry!

Siadają na miejsca, Tatiana ich ignoruje. Odkłada niesiony stosik książek i papierów na biurku, wydobywa z niego dziennik, kładzie przed sobą. Siada na krześle, zakłada nogę na nogę, wyjmuje z torebki futerał, z niego wyciąga okulary - grube z czarną oprawką, zakłada je na nos. Otwiera dziennik, pochyla się nad nim. Uczniowie przyglądają się w skupieniu.

TATIANA
Adamowicz.

Chwilowa cisza, uczniowie rozglądają się po sobie.

ADAMOWICZ
Obecna!

TATIANA
Barańczak, Cieślar, Drzymała, Iskrzycki, Krynicka, Nowak…

UCZNIOWIE
(wymienieni z nazwiska)
Jestem!

TATIANA
…Pilch, Szelma, Tomica, Wierzyńska.

UCZNIOWIE
(wymienieni z nazwiska, łącznie z Joasią)
Jestem!

Tatiana zamyka dziennik, chowa okulary do futerału i po raz pierwszy spogląda na uczniów, z wciąż poważną miną.

TATIANA
No, to mamy niezły skład.

Chwila milczenia. Tatiana przygląda się każdemu po kolei, stuka palcami o blat, lekko się uśmiecha.

Miny macie kwaśne, ale popracujemy nad tym.

Zaczyna z uporem grzebać w przyniesionych papierach, w końcu wydobywa świstek, zakłada okulary. Spogląda na tekst, czyta go przez chwilę, wykrzywia twarz w grymas niezadowolenia. Uczniowie wciąż śledzą każdy jej ruch. 

Dobra, nie będę wam tego czytać.

Odkłada kartkę, zakłada okulary na głowę i wpatruje się przenikliwie w uczniów.

Widzę, że macie podręczniki… Sprzedajcie kolegom z sąsiedniej szkoły. Oddajcie do antykwariatu, zapalcie nimi w piecu, cokolwiek. Przeglądałam przed przyjściem tutaj, niczego się z nich nie nauczycie.

Niektórzy z uczniów chowają swoje podręczniki do plecaków, pozostali siedzą w bezruchu.

Na ławce ma być tylko zeszyt i długopis, żadnych rozpraszaczy.

Spogląda po wszystkich, szczególnie zatrzymując wzrok na telefonach komórkowych. Uczniowie chowają wszystko, co mieli na ławce, prócz zeszytów i długopisów. Tatiana uśmiecha się z wdzięcznością.

No, teraz możemy zaczynać. Nazywam się Tatiana Goldberg. Jak już wiecie, będę waszą wychowawczynią i nauczycielką języka polskiego. Liczę na przyjemną współpracę.

Wstaje z krzesła, poprawia marynarkę. Obchodzi biurko, staje przodem do uczniów, opierając się o blat.

Jak się nietrudno domyślić, będziecie dużo pisać. Bardzo dużo.

Krzyżuje ręce na piersiach.

Co do formy notatek, pozostawiam wam jednak wolną rękę. O tak, pisarz bez wolnej ręki to jak żołnierz bez broni. Niech to będzie dla was próbą zmagania się z samym sobą, poprzeczką postawioną wyżej niż dotychczas. Nie wnikam w to, jak będziecie gromadzić zdobyte na lekcjach informacje. Jak mniemam, są wśród nas nie tylko miłośnicy literatury.

Patrzy na każdego z osobna, uśmiecha się szeroko.

Akceptuję wszelaką formę sztuki, byleby ze sztuką miało to cokolwiek wspólnego. Choć, nie ukrywam, na waszej umiejętności pisania zależy mi jednak najbardziej.

Poprawia gumkę na włosach. Chwilową ciszę przerywa czyjeś głośne westchnięcie, zaraz po tym słychać sygnał karetki. Tatiana poważnieje, spogląda na widok za oknem.

Kruchość, moi drodzy. Kruche są nasze ciała i kości, a najbardziej podatne na zniszczenia jest to, czego ręka nie dotknie, a usta nie posmakują. Proszę, by ta refleksja znalazła się w waszych zeszytach.

Uczniowie dopiero po chwili zabierają się do notowania - jedni nieśmiało, inni z dużym zaangażowaniem. Tatiana wpatruje się w widok za oknem, wyraźnie zamyślona. Joasia przygląda jej się przez dłuższy moment, po czym zaczyna notować:

„KRUCHOŚĆ

Kruche są nasze ciała i kości. Lecz najbardziej podatne na zniszczenia jest to, czego

RĘKA
nie dotknie, a
USTA
nie posmakują

Kruchość opisuje nas jako ludzi. Ciało i kości kiedyś zbierać będziemy jak okruszki ze stołu, zaś to, co nie doświadczalne, mimo małej odporności na skaleczenia, jest w stanie przetrwać więcej.”

Tatiana chodzi po klasie, czyta poszczególne notatki. Zatrzymuje się na dłużej przy Joasi, ta zauważa ją dopiero po skończeniu pisania.

TATIANA
„Niedoświadczalne” piszemy łącznie.

Joasia przełyka głośno ślinę, natychmiast poprawia błąd. Drży jej dłoń.

No, Wierzyńska, dobrze kombinujesz.

Joasia spogląda na Tatianę, ta uśmiecha się pogodnie, puszcza do Joasi oko, po czym odwraca się do ławki obok, gdzie siedzi rudowłosa, piegowata dziewczyna o zielonych oczach, ubrana w męską koszulę, spódnicę w kratkę i martensy.

TATIANA
Twoje nazwisko?

GOŚKA
Krynicka. Gosia.

TATIANA
Masz bogatą wyobraźnię. Czytasz dużo książek?

GOŚKA
(nieco onieśmielona)
Tak. Znaczy się… tak, dużo…

TATIANA
Lubisz romanse? Czy może wolisz powieści psychologiczne?

GOŚKA
Właściwie to… czytam, co mi się nasunie. A jeśli chodzi ten rysunek… lepiej zapamiętuję obrazy.

Wszyscy wpatrują się w Gośkę. Tatiana pochyla się nad jej zeszytem, przygląda się rysunkowi.

TATIANA
Kobieta bez ręki, proch i broń leżą u jej stóp. Trzyma się za serce… chce go wyrwać, czy też osłonić dłonią od upadku lub skaleczenia?

Delikatnie opiera rękę na ramieniu Gosi, po czym podąża do kolejnej ławki. Uczniowie wracają do notowania, tylko Joasia wciąż wpatruje się w Gośkę.

Słychać dzwonek na przerwę, Tatiana czeka, aż ten ucichnie.

TATIANA
Zostawiam was z tą refleksją, możecie dokończyć w domu swoje notatki. A teraz fru, do widzenia.

UCZNIOWIE
(chóralnie)
Do widzenia!

Joasia nie spuszcza Gośki z oczu, wychodzi za nią na korytarz.

KORYTARZ SZKOLNY

Gośka siada na wolnej ławce, wyjmuje z plecaka książkę, zaczyna czytać. Joasia podchodzi
niepewnie, zajmuje miejsce obok.

JOASIA
Co czytasz?

Gośka spogląda na Joasię.

GOŚKA
„Płacz nieba”.  Tak wiem, na pewno nie znasz, ale nie szkodzi.

JOASIA
O czym jest?

GOŚKA
On ją wciąż kocha, ona chyba też, ale się do tego nie przyznaje. Spotykają się po latach, w jednej branży. Po drodze zaginione dziecko. W wielkim skrócie.

JOASIA
Brzmi ciekawie.

GOŚKA
Ciekawie? Daj spokój, dawno takiego chłamu nie czytałam! Nie wierzę w tego rodzaju miłość, a wszędzie tego pełno. Potem się ludziom wydaje, że wystarczy kilka uśmiechów, jeden, drugi komplement i można już mówić o pewnym związku. Mężczyzna jest opiekuńczy, kobieta mu ulega... To wcale nie wygląda tak dobrze, jak… Przepraszam, czy ja cię zanudzam?!

JOASIA
Nie, nie, absolutnie.

GOŚKA
Tak w ogóle… Gośka.

Podaje Joasi rękę.

JOASIA
Joasia

GOŚKA
(uśmiechając się szeroko)
Aśka. Niezła z tej Tatiany wrona, co nie? Cała na czarno, od początku tak ją w myślach nazywam.

JOASIA
Rzeczywiście, robi wrażenie.

GOŚKA
Dobrała się do moich rysunków… W porządku, niech mnie sobie dobrze zapamięta, takie osoby jak ona trzeba umieć zaskakiwać. A tobie co nagadała?

JOASIA
Właściwie… nic takiego, zaledwie słówko…

GOŚKA
(okręcając włosy wokół palców)
Trochę zadziera nosa. Ma autorytet i umie to zręcznie wykorzystać. Ale tą akcją z podręcznikami zyskała u mnie szacunek.

JOASIA
Dużo o niej plotkują…

GOŚKA
Co nie? Gadają, że panną jest nie bez powodu, taka z niej kosa. Chociaż, z drugiej strony, od innych słyszałam, że spotyka się tu i ówdzie z różnymi typami, w dodatku i młodszymi, i starszymi. Ta to się umie ustawić!

JOASIA
Słuchaj, a… mogłabym zobaczyć ten twój rysunek?

Gośka poważnieje, wzdycha zrezygnowana, sięga do plecaka po zeszyt.

GOŚKA
Tylko się nie śmiej.

Uśmiecha się żartobliwie, otwiera zeszyt na pierwszej stronie, gdzie widnieje szkic: Kobieta z otwartą klatką piersiową, bez jednej ręki, drugą trzyma się za serce, u jej stóp leżą broń i proch. 

JOASIA
Czemu akurat kobieta?

GOŚKA
Bo jest piękna. Piękna i krucha, na zewnątrz i w środku. „Bez wolnej ręki jest jak żołnierz bez broni”.


JOASIA
Słowa pani profesor?

GOŚKA
Serce jest jej ostatnią nadzieją, temu trzyma je w mocnym uścisku.

JOASIA
By nie upadło i się nie pokruszyło?

GOŚKA
By nie upadło i się nie pokruszyło.


~

SCENA 3.
SALA POLONISTYCZNA

Dzień po wizycie Joasi na cmentarzu.

Uczniowie siedzą na swoich miejscach, wstają, gdy do klasy wchodzi Tatiana.

TATIANA
Nie siadajcie, wychodzimy. Zostawcie rzeczy w sali.

Uczniowie spoglądają po sobie zdziwieni, po czym wychodzą na korytarz.

KORYTARZ SZKOLNY

Uczniowie ustawiają się w rzędzie parami i trójkami, na samym końcu stają Joasia i Gośka.

GOŚKA
(szeptem, do Joasi)
Co ona zaś kombinuje?

JOASIA
Bo ja wiem, może spacer edukacyjny?

GOŚKA
Pewnie znowu jakiś happening.

Tatiana prowadzi uczniów korytarzem w stronę wyjścia.

~

SCENA 4.
PARK MIEJSKI, NAPRZECIWKO SZKOŁY

Tatiana wraz z uczniami wchodzi do parku. Tam ścieżka dookoła wielkiego trawnika, wzdłuż niej poustawiane ławki; tylko niektóre z nich zajęte, w większości przez samotnych spacerowiczów i kobiety z wózkami dziecięcymi.

Spośród tych ludzi wyróżnia się młody mężczyzna grający na gitarze - na oko dwudziestoletni, rude, kręcone włosy opadające na czoło, blada twarz, znikome piegi, zielone oczy i wąskie usta; szczupły i wysoki, ubrany w białą koszulę, kamizelkę, bordową marynarkę, pasiasty szalik, wysokie skórzane buty i wąskie spodnie, jedna nogawka wsadzona do buta, druga wyjęta. Przed nim leży kapelusz z drobniakami. Skupiony na grze, nie zauważa uczniów i Tatiany.

Tatiana zatrzymuje się przed mężczyzną, wraz z uczniami uważnie mu się przygląda. Chłopak szarpie strunę, z której wydobywa się ostatni dźwięk granego utworu.   

TATIANA
Całkiem nieźle wybrzmiewasz, młody człowieku. Nie powstrzymuje cię nawet pogoda!

Chłopak podnosi gwałtownie głowę znad instrumentu, wystraszony głosem Tatiany. Spogląda jej prosto w oczy, oboje uśmiechają się, utrzymują przez dłuższy moment kontakt wzrokowy.

CHŁOPAK
(nieco onieśmielony)
Staram się.

Dopiero teraz spogląda przelotnie po twarzach przybyłych, macha głową, by odgarnąć fryzurę, poprawia gitarę na udzie.

TATIANA
(do uczniów)
Kochani, macie okazję zapoznać się z, jak ja to nazywam, sztuką spontaniczną. Oto dzisiejsza lekcja - często zdarza się, że spotykamy na naszej drodze coś lub kogoś wartego uwagi, tymczasem tego nie dostrzegamy, bo nie pozwala nam na to pośpiech życia codziennego.

Spogląda znów na mężczyznę.

Czy zgodzi się pan zagrać coś specjalnego dla moich uczniów? Udzielić im tej cennej nauki?

Mężczyzna przytakuje, nie przestaje się uśmiechać.

TATIANA
(do uczniów)
Dziewczynki, rozsiądźcie się na ławkach. Chłopcy postoją, rzecz jasna.

Gośka ciągnie za rękę Joasię w stronę ławki, wszystkie dziewczęta siadają, chłopcy stoją obok. Mężczyzna poprawia szalik, zaczyna grać. Rozpoczyna od powolnego wstępu, stopniowo zwiększa tempo utworu. Słuchacze na zmianę obserwują żwawe ruchy palców jego prawej dłoni przy gryfie i drugiej przy trącaniu strun.

JOASIA
(do Gośki, szeptem)
Jest leworęczny.

Gośka przytakuje, nie odwracając wzroku od grającego.

Mężczyzna kończy grać, rozlegają się krótkie oklaski. Podnosi głowę znad gitary, spogląda na słuchaczy.

CHŁOPAK
Dziękuję.

GOŚKA
(do Joasi, szeptem)
Trzeba mu rzucić grosza.

Wygrzebuje z kieszeni dwuzłotówkę, wstaje, wrzuca ją do kapelusza, mężczyzna kiwa do niej z uśmiechem na znak wdzięczności. Kilka kolejnych osób powtarza gest Gośki. Joasia grzebie z uporem w swojej kieszeni.

GOŚKA
(do Joasi)
Masz coś?

JOASIA
Kurcze, tylko jedno euro!

Wyciąga z kieszeni monetę.

GOŚKA
Po kiego ci euro?

JOASIA
Musiało mi zostać jeszcze z wyjazdu.

GOŚKA
To ty gdzieś wyjeżdżasz?

JOASIA
Tylko kawałek stąd, byłam na Słowacji.

GOŚKA
Wrzucasz?

Joasia waha się przez chwilę, po czym wstaje, podchodzi do chłopaka, wrzuca monetę do kapelusza. Przez tą chwilę nie spuszcza go z oczu, on nie zwraca na nią uwagi. Joasia odwraca się pospiesznie, zajmuje swoje miejsce na ławce. 

TATIANA
Dobrze, kochani, zbieramy się i wracamy.

Uczniowie ustawiają się w rzędzie parami. Tatiana odwraca się jeszcze do mężczyzny.

But się panu rozwiązał.

Chłopak pochyla się gwałtownie, chwyta rozplątane sznurówki, przy czym włosy opadają mu na czoło.  

TATIANA
Ach, byłabym zapomniała!

Wyjmuje z kieszeni monetę, szybko wrzuca ją do kapelusza wraz z karteczką papieru, co zauważa tylko Joasia.

Idziemy, idziemy.

JOASIA
(do Gośki, szeptem)
Widziałaś?

GOŚKA
Hm?

JOASIA
Wrzuciła mu karteczkę do kapelusza.

GOŚKA
Żartujesz!

JOASIA
Myślę, że oni się znają.

GOŚKA
(zdumiona)
Tak sądzisz?

JOASIA
Mam tylko nadzieję, że nie wyda mojego euro na głupoty.

Tatiana wyprowadza uczniów z parku, kieruje ich z powrotem do szkoły.

~

SCENA 5.
SALA POLONISTYCZNA

Dzień po wizycie w parku.

Lekcja języka polskiego, Tatiana rozmawia z jedną z uczennic. Do sali wchodzi dyrektor, uczniowie wstają z miejsc.

DYREKTOR
Czy mogę prosić Alinę na moment?


TATIANA
(rozglądając się po klasie)
Alina, idź z panem profesorem.

GOŚKA
(poirytowana)
Pani z nią rozmawia przecież!

TATIANA
Co? Ach, dziecko, wybacz…

Łapie się za głowę, patrząc przepraszającym wzrokiem na Alinę – dziewczyna drobnej postury o długich do pasa, mysich włosach i błękitnych oczach. Lekko się rumieni, spuszcza nieśmiało wzrok i wychodzi z dyrektorem z sali.

GOŚKA
(z pretensją, szeptem)
To już przesada. Żeby po ponad dwóch miesiącach nie kojarzyć osób?!

JOASIA
Każdemu się zdarza. Zresztą, przyznaj, Alina nie zwraca na siebie szczególnej uwagi.

Po krótkiej chwili Alina wraca, nie skupiając na sobie niczyjej, prócz Gośki, uwagi. Przemyka szybkim krokiem do swojej ławki z wzrokiem wlepionym w podłogę.

TATIANA
Coś się stało?

ALINA
(szeptem)
Nie.

Rozlega się dzwonek, uczniowie zaczynają się pakować.

TATIANA
Jutro nie przynoście nawet zeszytów. Przygotowałam coś, co już od dawna wam obiecywałam.

Joasia dopiero teraz zauważa, że Gośka od dłuższej chwili rozmawia z Aliną.

ALINA
Wiem, ale wstydzę się tego.

GOŚKA
(z troską)
Nie muszą wszyscy wiedzieć, fakt. Ale to naprawdę nie jest nic, co musiałabyś ukrywać. Różnie przecież bywa. No, nie przejmuj się.

Opiera rękę na ramieniu Aliny, dziewczęta spoglądają sobie w oczy, po czym Alina, jakby przerażona, spuszcza głowę, porywa swój kolorowy plecak, wybiega z sali. Gośka odprowadza ją wzrokiem, stojąc niemal nieruchomo. Podskakuje z przerażenia, gdy Joasia opiera rękę na jej ramieniu.

JOASIA
Co się stało?

GOŚKA
(pospiesznie, sięgając po swój plecak)
Nic takiego.

JOASIA
Ale…

GOŚKA
Nic, nic.

Wybiega na korytarz. Joasia rozgląda się wokół siebie, zatrzymuje wzrok na Tatianie, jedynej obecnej w klasie osobie. Nauczycielka przygląda się Joasi, uśmiecha się szeroko.

TATIANA
Będziesz jutro w szkole?

JOASIA
Tak. Tak, będę.

TATIANA
Nie zawiedź mnie, Wierzyńska.

Puszcza oko do Joasi, ta uśmiecha się lekko. Otwiera usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, wyraźnie się waha.

JOASIA
(po dłuższej chwili)
Do widzenia!

Szybkim krokiem opuszcza salę. 

KORYTARZ SZKOLNY

Joasia obserwuje Gośkę, ta rozmawia z Aliną. Gośka wygląda na zaangażowaną w rozmowę, Alina tylko słucha. Joasia mija grupę roześmianych kolegów z klasy, siada na wolnej ławce, otwiera plecak, czegoś w nim szuka.

JOASIA
(do siebie)
Kurcze, zapomniałam długopisu!

Wstaje, wraca z powrotem do sali.


SALA POLONISTYCZNA

Joasia zmierza do swojej ławki, na której leży długopis. Na biurku Tatiany, oprócz książek, dostrzega poskładany świstek papieru. Rozgląda się, po czym bierze do ręki karteczkę, powoli ją rozkłada.

JOASIA
(na głos)
„12:00, klub, bo już zimno. Serafin”. Kto to u diabła jest Serafin?

Za drzwiami słychać stukanie obcasów. Joasia pospiesznie składa karteczkę, odkłada ją na miejsce, zaraz po tym do sali wchodzi Tatiana.

TATIANA
O, Wierzyńska, co tam?

JOASIA
Pani profesor, ja… Długopis!

Biegnie w stronę swojej ławki, chowa długopis do kieszeni. Tatiana odprowadza ją wzrokiem,
uśmiecha się.

To, ten… miłego dnia życzę!

Wymyka się z sali. Tatiana stoi w bezruchu, nie przestaje się uśmiechać.

TATIANA
(do siebie)
Oj, Wierzyńska, Wierzyńska, co z ciebie wyrosło…

~
 SCENA 6.
SALA POLONISTYCZNA

Następnego dnia.

Uczniowie rozmawiają, czekają na przyjście Tatiany.

GOŚKA
(do Joasi)
Miła jest. Naprawdę można z nią ciekawie porozmawiać. Taka wrażliwa na
otoczenie…

JOASIA
Mnie, szczerze mówiąc, jakoś nie ujmuje. Ona się cokolwiek przy tobie odzywa?

GOŚKA
Pewnie, tylko potrzebuje czasu, żeby się oswoić.

JOASIA
Słuchaj, mam ci coś do powiedzenia, a propos Tatiany. Przyszłam wczoraj do pustej sali i
znalazłam wtedy…

Przerywa, gdy do klasy wchodzi Tatiana.

TATIANA
Witajcie, moi drodzy. Minęło już trochę czasu, odkąd pracujemy razem. Zdążyłam odrobinę poznać wasze umiejętności, mam jednak świadomość, że to nie wszystko, co głęboko w was drzemie. Dlatego właśnie, z myślą o ukrytych talentach, co roku we wszystkich szkołach Cieszymirowa organizuję wielki konkurs literacki!

Po klasie przechodzi szmer szeptanych komentarzy.

Już tłumaczę, o co chodzi. Od dnia dzisiejszego, aż do maja waszym zadaniem będzie stworzenie unikatowego, w pełni waszego tekstu literackiego. Macie całkowitą dowolność, nie przyjmuję żadnych pytań czy zażaleń. Jest to wyzwanie, z którym każdy z was zmierzyć się musi indywidualnie. Od razu mówię, że od tego w dużej mierze zależy wasza ocena roczna.

Przechodzi po klasie tam i z powrotem.

Nie traktujcie tego jak konkurencję, jednak od razu zwracam uwagę, że autor najlepszej pracy może spodziewać się niecodziennej nagrody. Nie przejmujcie się, jeśli nie zdążycie jej dokończyć. Piszcie tyle, ile jesteście w stanie, nie od ilości bowiem zależy ocena tekstów, ale od ich jakości i waszego w nie zaangażowania. No, to tyle z mojej strony. Jak mówiłam, żadnych pytań, pracujecie sami i dajecie się ponieść fantazji. A teraz zajmijcie się sobą, najlepiej przemyślcie, o czym chcecie pisać. Zostawiam was, bądźcie grzeczni.

Wychodzi z sali, ku zdumieniu uczniów. W momencie, w którym zamyka drzwi, wybucha natychmiastowy rozgardiasz.

GOŚKA
Moją bohaterką na pewno będzie kobieta. Pewnie wyjdzie z tego jakaś powieść psychologiczna. O, może wepchnę tam jeszcze nieszczęśliwy wątek miłosny!

JOASIA
A ja raczej nie. Chyba pójdę w powieść przygodową.

GOŚKA
Ty i przygodowa? Nie wygłupiaj się, stać cię na więcej. Machnij lepiej jakiś dobry kryminał. Jak Agatha Christie!

Joasia spogląda na wiszący nad biurkiem zegar, wskazujący godzinę 11:55.

JOASIA
(do siebie)
No jasne!


GOŚKA
Hm?

JOASIA
Godzina dwunasta, klub, Serafin!

GOŚKA
O czym ty bredzisz?

JOASIA
(szeptem)
Jak byliśmy w parku, Tatiana wrzuciła do kapelusza gitarzysty jakąś karteczkę. Wczoraj na jej biurku znalazłam podobną, w środku napisane było jak mówię: godzina dwunasta, klub, Serafin.

GOŚKA
O kurde, ona się z nim umawia!

JOASIA
Nie wiem, co z nim robi, ale na pewno są teraz razem. Słuchaj, on był trochę za młody jak na
nią.

GOŚKA
(ze śmiechem)
Myślisz, że by jej to przeszkadzało?

JOASIA
Nie wiem, nie chcę jej posądzać. Ale wygląda to bardzo ciekawie.

Do dziewcząt podchodzi Jerzy – potężnej postury blondyn, ubrany w sportową bluzę.

JERZY
O czym tak szepczecie?

GOŚKA
Nie twój interes.

JERZY
Słyszałem coś o Goldberg.

JOASIA
Tym bardziej nie twój interes.

JERZY
Zobaczycie, napiszę jej taką pracę, że się babka nie pozbiera! Jedyna rzecz, którą zrobię dobrze w tej szkole.

GOŚKA
A coś ty się tak napalił na pisanie?

JERZY
Lepiej powiedz, co masz za interes z Aliną.

GOŚKA
Ty się odwal od Aliny!

JERZY
Lubisz ją, co?

GOŚKA
A co ci do tego!

JERZY
Nic, mam tylko nadzieję, że nie za bardzo. Wiesz, w końcu to dziewczyna.

GOŚKA
(wściekła, wstając gwałtownie)
Ty…

JOASIA
(chwytając Gośkę za rękę)
Zostaw, szkoda zachodu. (do Jerzego) A ty daj sobie spokój, synku, nie mamy ochoty cię dłużej znosić.

JERZY
(ironicznie)
Oczywiście, oczywiście, już sobie idę.

Odchodzi. Gośka nie przestaje się denerwować.

GOŚKA
Dupek.

JOASIA
Skąd mu takie głupoty przyszły do głowy?

GOŚKA
Tak, tak, kompletne głupoty…

~

SCENA 7.
DOM JOASI

Joasia wchodzi do mieszkania, odkłada plecak, zdejmuje kurtkę i buty w szatni. Wita ją pies
rasy Jack Russell.

JOASIA
(głośno)
Cześć!

Z kuchni wyłania się Maria, uśmiechnięta. Wyciera brudne od mąki ręce w fartuch, całuje
Joasię w policzek.

MARIA
Co tak późno? Obiad już stygnie.

JOASIA
Jestem jak zawsze, może autobus dłużej jechał.

KAROL
(z sąsiedniego pokoju)
Kto przyszedł?

JOASIA
(beznamiętnie)
Cześć, tato.

KAROL
(ukazując się w progu)
A cześć, cześć.

JOASIA
Znów oglądasz te durne programy?

KAROL
Jakie tam zaraz durne!

JOASIA
Naprawdę nie rozumiem, co ciekawego może być w programie o amerykańskich lombardach.

MARIA
No już, do kuchni, marsz.

KAROL
Co na obiad?

MARIA
Schabowe.

KAROL
Schabowe!

Wchodzą do kuchni, siadają przy stole. Maria nakłada każdemu na talerz kotleta, garść ziemniaków i surówkę. Jedzą w milczeniu.

KAROL
(z pełnymi ustami)
Dobre, całkiem dobre. Ale odrobinę za mało pieprzu. Dawaj więcej pieprzu.

MARIA
Przeprawione też niedobre.

KAROL
Jasna sprawa. Właściwie to całkiem smaczne, dobrze posolone. W przeciwieństwie do ziemniaków.

Maria obdarza Karola karcącym spojrzeniem.

MARIA
Nikt ci nie każe jadać w domu.

KAROL
A czy ja powiedziałem, że mi nie smakuje? Po prostu ci przypominam, że nie posoliłaś ziemniaków.

MARIA
To może weź sobie łaskawie sól i je przypraw?

KAROL
Tak zrobię.

Wstaje i sięga do półki po solniczkę, posypuje ziemniaki.

No, teraz lepiej!

MARIA
(z przekąsem)
Cudownie.

KAROL
Smaczne te kotlety, bardzo dobre.

Joasia dojada posiłek, odkłada talerz do zlewu.

KAROL
(do Joasi)
Słuchaj, Piotrek dzwonił, pytał, czy załatwiłaś wszystkie te chrzcielne formalności.

JOASIA
(beznamiętnie)
Wszystkiego dopilnowałam.

Bierze plecak i udaje się po schodach do swojego pokoju, za nią podąża pies.

POKÓJ JOASI

Naprzeciwko drzwi łóżko, po lewej szafa i biblioteczka, po prawej biurko i komputer.

Joasia rzuca plecak w kąt, włącza komputer, siada przy biurku, pies wskakuje na łóżko, kładzie się pod pościelą.

JOASIA
(do siebie)
Trzeba by pomyśleć o tym konkursie.

Wstaje, odwraca się w stronę biblioteczki, przygląda się tytułom.

Fantastyka, słowniki, encyklopedia… O, przewodniki turystyczne, warto by zacząć od miejsca akcji.

Wyciąga z półki kilka egzemplarzy cienkich zeszytów.

Że też rodzice kupowali kiedyś coś takiego. I tak nie wyściubiamy nosa poza Cieszymirów.

Przegląda poszczególne tytuły.

Co my tu mamy. Albania, Belgia, Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania, Egipt, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Islandia…

Zatrzymuje się na przewodniku po Islandii, otwiera na przypadkowej stronie.

Przecież to stąd pochodziła babcia.

Słyszy pukanie do drzwi, wchodzi Maria z kubkiem herbaty w ręku, kładzie go na biurku.

MARIA
O, wyjeżdżasz gdzieś?

JOASIA
To do szkoły. Słuchaj, mamo, babcia Jagna pochodziła z Islandii, prawda?

MARIA
Zgadza się.

JOASIA
Opowiadała ci kiedyś o tym? A może tata wie coś więcej?

MARIA
(z ironią)
Na ojca bym nie liczyła. Z jej opowieści wynikało, że była bardzo przywiązana do rodzinnych stron. Przeprowadzkę wspominała jako duże poświęcenie.

JOASIA
A dziadek pochodził z Polski?




MARIA
Tak, ale poznali się z babcią na wyspie. Zgodziła się z nim odpłynąć, jednak wiele ją to kosztowało. Nie raz powtarzała, już po śmierci dziadka, że bardzo tęskni za tamtymi stronami. Najwyraźniej nie pogodziła się z odejściem do końca życia.

JOASIA
Czyli dziadek się uparł?

MARIA
Skłonił do tego babcię, zwłaszcza, że ta mówiła dobrze po polsku. Jej matka, a twoja prababka, pochodziła z polskiej rodziny od lat osiadłej na wyspie.

JOASIA
A skąd dziadek wziął się na Islandii?

MARIA
Uciekł przed wojną, akurat jemu się udało.

JOASIA
Nigdy bym nie przypuszczała, że babcia czuła się tak nieszczęśliwa. Dzięki, mamo.

Maria uśmiecha się ciepło, wychodzi.

JOASIA
(do siebie)
Może gdyby nie wyjeżdżała, nie dopadłaby ją choroba? Może wszyscy mieszkalibyśmy teraz na wyspie?

Przegląda przewodnik, zatrzymuje wzrok na zdjęciach.

Chyba rozumiem jej tęsknotę, obok czegoś takiego nie można przejść obojętnie.

~
 SCENA 8.
KORYTARZ SZKOLNY

Pięć dni później.

Joasia i Gośka siedzą na ławce, rozmawiają, wokół gwar.

JOASIA
Masz już pomysł na swoją pracę?

GOŚKA
Właściwie to… nie, chyba jeszcze nie.

JOASIA
Ale myślałaś już o tym?

GOŚKA
Tak, jasne.

JOASIA
A… o czym chce pisać Alina?

GOŚKA
(zakłopotana)
Nie wiem, nie mam pojęcia.

JOASIA
Coś nie rozmawiacie ostatnio ze sobą.

GOŚKA
(bez przekonania)
Jak to nie? Wszystko między nami w porządku.

JOASIA
(z lekkim przekąsem)
Skoro wstydzisz się powiedzieć, okej, nie naciskam.

Gośka rozwiera szeroko oczy ze zdumienia.

GOŚKA
Aśka, no co ty! Wiesz, że to nie tak…

JOASIA
A jak?

GOŚKA
Chodzi o to, że… ech, kiedyś ci to dokładnie wyjaśnię. Na spokojnie i bez świadków.

JOASIA
Jasne.

GOŚKA
A tobie jak idzie?

JOASIA
Mam mały problem z pomysłem, chyba poproszę Tatianę o radę.

GOŚKA
Aż tak źle? Nie sądzę, żebyś miała od niej uboższą wyobraźnię.

JOASIA
Tak sądzisz?

GOŚKA
Pewnie, a co, nie wiedziałaś o tym? Jeszcze się okaże, że mamy konkurencję!

JOASIA
To znaczy?

GOŚKA
Nie pamiętasz? W Jerzym obudziła się nagle ambicja.

JOASIA
Ach, tak.

GOŚKA
Chodźmy już do klasy.

Drzwi do sali otwiera profesor Krzywonos – młoda i niziutka, rozwichrzone ciemne włosy, ogromne okulary na oczach, skrzekliwy głos.

KRZYWONOS
Włazić, włazić, notateczki przygotować!

SALA HISTORYCZNA

Joasia i Gośka zajmują miejsca w pierwszej ławce pod samą ścianą, zaraz przed biurkiem. Gośka dopiero teraz zauważa, że Krzywonos od dłuższej chwili się jej przygląda.

KRZYWONOS
A co tam dziecinka ciamka w buzi?

GOŚKA
Ach, guma.

Wstaje z miejsca, kieruje się w stronę kosza na śmieci.

KRZYWONOS
Cup, cup, do kubełka.

Joasia śmieje się pod nosem, widząc grobową minę wracającej na miejsce Gośki.

GOŚKA
(szeptem)
Jak jeszcze raz mi tak zaskrzeczy, to jej wygarnę.

JOASIA
Taka już jest, nic nie zrobisz.

GOŚKA
Co nie zmienia faktu, że doprowadza mnie do szału.

KRZYWONOS
Szu, szu, szu, cisza na morzu! No już, wieści mam dla was, trochę dobre, trochę złe, jak kto woli, hi, hi!

GOŚKA
(pod nosem)
Zaraz stąd wyjdę…

KRZYWONOS
Tak mi się szczęśliwie złożyło, że będę mieć dzidziusia! Więc, dzidziusie moje, przygotujcie się na zmianę nauczyciela historii w przyszłym roku.

GOŚKA
(pod nosem)
Hurra!

KRZYWONOS
Już rozmawiałem z waszym nowym panem profesorem, dusza człowiek! Jestem pewna, że go pokochacie! No, a teraz lekcja…

KORYTARZ SZKOLNY

GOŚKA
(do Joasi)
Chociaż jedna dobra rzecz dzisiaj…

JOASIA
Słuchaj, może przejdziemy się po lekcjach na lody, na rozluźnienie nerwów? Do Serafinowicza?

GOŚKA
Żartujesz? W taką pogodę?

JOASIA
Chciałam być miła…

GOŚKA
Wybacz. Właściwie to całkiem dobry pomysł.

~

SCENA 9.
KAWIARNIA LITERACKA „SERAFINOWICZ”

Mały lokal, wystrój stylizowany na dwudziestolecie międzywojenne – przy wejściu wita muzyka dobiegająca z tuby patefonu, goście siedzą na staromodnych krzesłach i stolikach. W każdym kącie półki pełne książek, na wprost drzwi wejście na wyższy poziom otoczony drewnianą balustradą.

Wchodzą Joasia i Gośka, zajmują stolik za rogiem, w kącie.

GOŚKA
Świetne miejsce, uwielbiam tu przychodzić!

Dziewczęta przeglądają kartę, podchodzi kelnerka. 

KELNERKA
Co podać?

GOŚKA
Dwa razy lody.

Pokazuje kelnerce w menu deser, ta zapisuje i odchodzi.

JOASIA
Nazwa kawiarni wzięła się od nazwiska tego poety, Gaspara Serafinowicza, prawda?

GOŚKA
Uwielbiam jego wiersze! Znana osobistość, szczególnie w czasie drugiej wojny światowej.

JOASIA
Jakoś nigdy nie natknęłam się na jego dzieła.

GOŚKA
Tu z pewnością jest tego pełno. Wyjątkowy był z niego optymista jak na tamte czasy! Podczas, gdy inni pławili się w żalu i tęsknocie za ponownie utraconą wolnością, nastoletni jeszcze wówczas Serafinowicz szukał w ogarniętym wojną świecie powodów do szczęścia i podtrzymania nadziei. Właściwie to miał ułatwione zadanie, przebywał bowiem na emigracji, bodajże w Stanach Zjednoczonych. Pisał już jako młody chłopak, lecz sławę zyskał dopiero po powrocie do Polski. Nie zwykł nawiązywać w swojej twórczości do tematyki politycznej czy społecznej, tak więc uniknął nieprzyjemności związanych z późniejszą cenzurą.

JOASIA
Sporo wiesz.

GOŚKA
Lubię jego wiersze. Gdy się je czyta, ma się wrażenie, jakby świat nigdy nie został skrzywdzony wojną. Wyczuwa się w nich niebywały spokój piszącego, pewną lekkość, o którą wówczas było ciężko. O, nasze lody!

Kelnerka przynosi dwa pucharki, stawia na stoliku, odchodzi. Joasia i Gośka zabierają się za jedzenie.

JOASIA
Czyli nie pisał o wojnie?

GOŚKA
Niekoniecznie, trudno było całkowicie uniknąć tego tematu. Jego słynne „Twarzą o bruk” w dużej mierze nawiązuje do ówczesnej sytuacji, jednak w konkluzji ma przekaz wzbudzający nadzieję w czytelniku. „Oczyma wymierzą sprawiedliwość/choćby na skrawku świata ostać się mieli”.

JOASIA
Oczywiście nie czytujemy go w szkole.

GOŚKA
Myślę, że akurat na lekcjach Goldberg moglibyśmy coś niecoś o nim wspomnieć.

JOASIA
Co jeszcze o nim wiesz?

GOŚKA
(ze śmiechem)
Był wręcz przewrażliwiony na punkcie kobiet! Właściwie zachowało się niewiele informacji o nim. Ponoć miał żonę, ale nikt nie wie, kim tak naprawdę była. Podobnie nie dowiedziano się niczego o jego ewentualnych potomkach.

JOASIA
Musiał się nieźle kamuflować.

GOŚKA
Z tego co wiem, postawili mu już pomnik w Warszawie, więc możliwe, że dopiero teraz zaczynają się nim na poważnie interesować.

JOASIA
Niektórzy nie zaznają sławy za życia.

Dziewczęta dojadają deser, opuszczają stolik, idą zapłacić. Kierują się w stronę wyjścia, Joasia nagle się zatrzymuje.

GOŚKA
Co jest?

JOASIA
Zapomniałam telefonu na stoliku!

Wraca do stolika. Wpada w osłupienie, zaskoczona widokiem siedzącego tam mężczyzny – jest nim gitarzysta z parku. Ubrany podobnie jak zeszłym razem, tyle że bez szalika, z dodatkiem pasiastego krawatu i staranniej ułożonych włosów.

Siedzi na jej byłym miejscu, czyta gazetę.

CHŁOPAK
Przepraszam, pomóc w czymś?

JOASIA
(zakłopotana)
Ja… zapomniałam… zostawiłam tu swój telefon.

CHŁOPAK
A tak, tak, zostawiła go pani.

Sięga po telefon, podaje go Joasi. Ta odwzajemnia jego uśmiech, biegnie z powrotem do Gośki.

GOŚKA
Co tak długo?

JOASIA
Nie pamiętałam, gdzie go odłożyłam.

GOŚKA
Jasne. Możemy już iść?

Wychodzą z kawiarni.

~

SCENA 10.
DOM JOASI
SALON

Niedziela, tego samego tygodnia.

Na kanapie siedzą Joasia, Karol, Piotrek i Karolina z Różyczką na rękach – niemowlę, chudziutkie, o niebieskich oczach. Na dywanie leży pies. Wchodzi Maria, niesie na tacy filiżanki herbaty i cukiernicę, rozkłada na stoliku, wraca do kuchni.

PIOTREK
(do Karoliny)
Kochanie, słodzisz?

KAROLINA
Dziś się skuszę.

PIOTREK
(słodząc herbatę)
Mała musi iść spać za moment.

KAROLINA
Nie pouczaj mnie.

PIOTREK
Tylko ci przypominam. Asia, słodzisz?

JOASIA
Tak, tak.

KAROLINA
Myślałam, że zamarznę na tym cmentarzu! A co dopiero dziecko, w taką pogodę trzymać Różyczkę na zewnątrz…

JOASIA
(pod nosem)
Nikt ci nie kazał iść.

KAROLINA
Co, proszę?

JOASIA
Nic, nic.

KAROLINA
No ale cóż, jedni umierają, żeby inni mogli się rodzić, prawda? Nie do wiary, że…

Różyczka wybucha głośnym płaczem.

Co, moje dzieciątko, co się stało? No już, już, mamusia cię uspokoi…

Wychodzi z dzieckiem do sąsiedniego pokoju.

KAROL
Pójdę pomóc mamie z ciastem.

Wychodzi do kuchni, w salonie zostają Joasia i Piotrek, przez moment milczą.

JOASIA
Słuchaj, Piotrek, wiem, że to przykry temat, ale… chciałam wiedzieć, jak czułeś się na cmentarzu.

Piotrek spogląda Joasi w oczy, poważnieje.

PIOTREK
(chłodno)
Myślę, że doskonale wiesz, jak się czułem.

Chwila milczenia.

JOASIA
Ona… była ci bliska, prawda?

PIOTREK
Pewnie, że była. Właściwie to ona mnie wychowała, zajmowała się mną, gdy rodzice pracowali całymi dniami. Dopiero przy twoich narodzinach mama brała więcej wolnego, żeby móc się tobą opiekować.

JOASIA
Przykro mi.

Chwila milczenia.

Wiesz, do dziś dręczy mnie świadomość, że nie poznałam jej tak dobrze, jak mogłam.

Piotrek nie odpowiada. Jego uwagę odwraca wchodzący mu na kolana Jack Russell, Piotrek uśmiecha się do niego i go głaska.

JOASIA
(nieśmiało)
Czy ona… naprawdę była tu nieszczęśliwa? W Polsce?

Piotrek spogląda ze zdumieniem na Joasię.

PIOTREK
Skąd wiesz?

JOASIA
Opowiadała ci o tym?

Piotrek wzdycha ciężko, bierze łyk herbaty.

PIOTREK
Gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie opuściłaby Islandii.

Chwila milczenia.

Ciekawe, czy Różyczka zasnęła.

Wstaje, wychodzi. Joasia popija herbatę, pies wchodzi jej na kolana. Wracają Karol i Maria, niosą talerzyki, łyżeczki i ciasto.

MARIA
O, a gdzie reszta?

JOASIA
Z Różą.

MARIA
(z zachwytem)
No tak, teraz wszystko kręci się wokół maleństwa!

JOASIA
Taa…

MARIA
Dobrze się spisałaś w kościele.

JOASIA
(bez entuzjazmu)
Mhm.

MARIA
Coś nie tak?

JOASIA
Idę do siebie.

Wstaje, wychodzi z pokoju. Maria i Karol spoglądają na siebie ze zdziwieniem.

MARIA
(ze smutkiem)
Ale przyniosłam ciasto…

KORYTARZ NA PIĘTRZE

Po prawej pokój Joasi, po lewej otwarte drzwi sypialni, w środku Piotrek i Karolina pochyleni nad śpiącą Różyczką.

JOASIA
(szeptem)
Ciasto na stole.

PIOTREK
Już, już.

Wychodzą z pokoju, Joasia odprowadza ich wzrokiem. Wchodzi wolnym krokiem do sypialni, podchodzi do łóżeczka, przygląda się Różyczce.

JOASIA
(szeptem)
Jedni umierają, żeby inni mogli się rodzić? W życiu nie słyszałam większej bzdury. (ze śmiechem) Na twoim miejscu też bym się popłakała. (z powagą) Masz szczęście, nie darowałabym ci, gdyby przez ciebie babcia zmarła. Teraz wszystko kręci się wokół ciebie, co?

Dziecko rusza się przez sen.

Tak wiem, to wszystko nie twoja wina. Kto wie, może kiedyś będziemy sobie bliskie?

Delikatnie chwyta Różyczkę za rękę, przez chwilę głaska ją kciukiem, uśmiecha się, po czym kieruje w stronę wyjścia. W progu jeszcze się odwraca.

Masz szansę być pierwszym i ostatnim dzieckiem, które polubię.

Wychodzi.

POKÓJ JOASI

Wchodzi Joasia, zrzuca z krzesła obrotowego stertę ciuchów, siada, włącza komputer. Przegląda strony internetowe, po chwili zza drzwi zagląda Piotrek.

PIOTREK
Puk, puk, przeszkadzam?

JOASIA
Nie, wejdź.

Piotrek wchodzi, siada na łóżku Joasi, ta odwraca się do niego.

PIOTREK
Przepraszam, byłem zbyt oschły.

JOASIA
To nic takiego.

PIOTREK
Co tam masz?

Spogląda na ekran komputera, gdzie wyświetlona jest strona internetowa.

Islandia?

JOASIA
To do szkoły.

PIOTREK
To ma coś wspólnego z babcią?

Joasia milczy, po chwili jej twarz sugeruje, że doznała olśnienia.

JOASIA
No jasne…

PIOTREK
Co?

JOASIA
Tak powiedziałeś? Gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie opuściłaby Islandii.

PIOTREK
A co to ma wspólnego z…

JOASIA
Braciszku, jesteś genialny! O tym będzie moja historia!

PIOTREK
Hę?

JOASIA
Biorę się do pracy. Znaczy, jeżeli chcesz jeszcze pogadać…

PIOTREK
Nie, nie, w porządku. To ten, będę na dole, jakby co.

Wychodzi z pokoju. Joasia, przepełniona entuzjazmem, odwraca się z powrotem do ekranu komputera.

~
 SCENA 11.
KORYTARZ SZKOLNY

Dzień później.

Na ławce siedzą Joasia i Gośka, wokół zgiełk rozmów.

JOASIA
Czytałaś to, co ci wysłałam?

GOŚKA
Hm? Ach tak, tak, czytałam. Powiem ci, że to jest całkiem dobre. Słuchaj, może wrzuć to na jakiegoś bloga? Ludzie chętnie czytają takie rzeczy.

JOASIA
Myślisz?

GOŚKA
Pewnie, że tak. Jeśli mogę spytać… czy to historia twojej babci?

JOASIA
Nie prawdziwa. To znaczy… Chcę napisać jej życie na nowo.

GOŚKA
Rozumiem, że to dla ciebie bardzo ważne.

Joasia przytakuje.

JOASIA
A jak tobie idzie?

GOŚKA
Ech, nie pytaj, totalnie nie wiem, jak się za to zabrać.

JOASIA
(z uśmiechem)
Posłuchaj intuicji, wtedy najlepiej wychodzi.

Przerywają rozmowę, widząc przechodzącą obok Tatianę. Ta uśmiecha się do dziewcząt, podąża w stronę sali polonistycznej.

GOŚKA
Ona coś knuje.

JOASIA
Tylko się uśmiechnęła.

GOŚKA
Coś się wokół niej dzieje, sama wiesz o tym najlepiej.

JOASIA
(rozglądając się)
Posłuchaj, a… gdzie jest Alina?

GOŚKA
(wyraźnie roztrzęsiona)
Choruje. Została w domu.

JOASIA
Gośka, co się dzieje?

GOŚKA
A co ma się dziać?!

JOASIA
O co w tym wszystkim chodzi?

Gośka spuszcza głowę, milczy. Joasia głaska ją po ramieniu.

GOŚKA
Wstydzę się tego…

JOASIA
Czego?

GOŚKA
O niej chciałam pisać... O nas…

JOASIA
Jak to o was?

Gośka spogląda na Joasię, chwyta ją za ręce.

GOŚKA
Tylko błagam cię, nie mów o tym nikomu… Żeby ten dureń, Jerzy, się nie dowiedział…

JOASIA
(ściskając jej dłonie)
O czym? Zaraz, czy ty ją… czy wy…?

Gośka potakuje.

GOŚKA
(z łzami w oczach)
Nie wiem jeszcze, co ona na to. Ale ja coś do niej czuję, naprawdę.


JOASIA
Spokojnie, przecież to normalne…

GOŚKA
Normalne?! Myślisz, że ja się kiedykolwiek do tego przyznam?!

JOASIA
Spokojnie, nikomu się nie musisz przyznawać.

GOŚKA
A jeśli się wyda? Matko, oni mnie wszyscy wyśmieją!

JOASIA
Nikt się nie będzie z ciebie śmiał. No już, uspokój się, zaraz będzie lekcja.

Joasia wyjmuje z plecaka paczkę chusteczek, podaje ją Gośce. Ta wyciąga jedną, smarka.

GOŚKA
Ja po prostu… Ja nienawidzę facetów. Od kiedy ojciec nas zostawił…

JOASIA
(głaskając Gośkę po ramieniu)
Już, już, wszystko jest okej.

TATIANA
Coś się stało?

Dziewczęta dopiero teraz zauważają stojącą nad nimi Tatianę.

JOASIA
(z uśmiechem)
Sytuacja już opanowana.

Joasia i Tatiana nawiązują przez moment kontakt wzrokowy, po czym nauczycielka zmierza do swojej klasy.

JOASIA
(do Gośki, łagodnie)
No już, wytrzyj te łzy, żeby cię Jerzy nie przyuważył.

Gośka ociera łzy z oczu, uśmiecha się do Joasi, ściska jej dłonie.

GOŚKA
Dziękuję. Naprawdę ci dziękuję.

~

SCENA 12.
POKÓJ JOASI

Grudzień, dzień przed Wigilią.

Joasia siedzi przy komputerze, sprawdza skrzynkę mailową, na łóżku leży pies. Jej mina
sugeruje, że coś, co właśnie zobaczyła, bardzo ją zdziwiło.

JOASIA
(do siebie)
Kim u diabła jest David Ragnarson?

Otwiera wiadomość, czyta na głos jej treść.

„Halló, a właściwie to cześć! Przez przypadek znalazłem twojego bloga, czytam go i bardzo
mi się podoba to, co piszesz. Chciałbym jednak zapytać o coś, co bardzo mnie nurtuje – skąd znasz moją babcię? Mieszkasz na Islandii? Będzie mi miło, jeśli się odezwiesz. Pozdrawiam, Davið.”

Joasia odsuwa się od biurka, oniemieje na dłuższą chwilę z otwartymi ustami.

JOASIA
(do siebie)
Że co?!

Przysuwa się z powrotem do biurka, zaczyna nerwowo pisać.

„Cześć, dzięki za miłe słowa. Dziwi mnie jednak twoje pytanie, ponieważ pisana przeze mnie
historia jest fikcyjna i opowiada o mojej babci. To z pewnością zwykły zbieg okoliczności.
Pozdrawiam, Joasia.”

Wysyła wiadomość, wpatrując się szeroko rozwartymi oczami w ekran.

O co tu chodzi?

MARIA
(zza drzwi)
Asia, chodź do kuchni mi pomóc!

JOASIA
Już idę!

Wpatruje się jeszcze przez moment w ekran.

Coś się synkowi pomyliło.

Wychodzi z pokoju, zamykając siedzącego naprzeciw drzwi psa. Po chwili ponownie je otwiera.

No idziesz czy nie?

Pies wybiega z pokoju, Joasia zamyka drzwi.

~

SCENA 13.
DOM JOASI
JADALNIA

Wigilia.

Stół pełen wigilijnych potraw, przy nim siedzą Karol, Maria, Joasia, Piotrek i Karolina,
dojadają posiłek.

PIOTREK
(wycierając usta serwetką)
Pyszna kolacja, mamo.

MARIA
(z uśmiechem)
Jak co roku.

KAROLINA
Aśka, idź zobacz, czy mała śpi.

JOASIA
(chłodno)
Jasne.

Wstaje, kieruje się w stronę schodów, wchodzi na piętro.

KAROLINA
Co ona taka nadąsana?

PIOTREK
Nie wiem, może ma okres?

Karolina spogląda na niego z politowaniem.

KORYTARZ NA PIĘTRZE, SYPIALNIA

Joasia wchodzi do sypialni, widzi śpiącą Różyczkę. Robi krok do tyłu z zamiarem wyjścia za
próg, kiedy dziecko otwiera oczy i patrzy na Joasię. Ta wzdryga się przerażona, podbiega do
łóżeczka.

JOASIA
(szeptem)
Cichutko, Różyczko, tylko nie płacz, błagam…

Zdumiewa się, widząc uśmiech na twarzy Różyczki.

JOASIA
(pieszczotliwie)
Śliczna dziewczynka, nie wydziera się jak potępieniec, grzeczna.

RÓŻYCZKA
(z szerokim uśmiechem, niewyraźnie)
Ja, ja!

JOASIA
Tak, tak, do ciebie mówię.

Różyczka wyciąga rączki ku Joasi.

RÓŻYCZKA
Ja, ja!

JOASIA
Ale no co ty, nie będę cię nosić…

KAROLINA
Och, obudziła się!

Joasia odwraca się przestraszona, Karolina podbiega do łóżeczka, bierze Różyczkę na ręce. Ta zaczyna płakać.

No już, już, mamusia tu jest…

JOASIA
Przed chwilą nie płakała…

KAROLINA
Wyjdź, muszę ją nakarmić.

JOASIA
(z przekąsem)
Jasne.

Wychodzi z pokoju z pogardliwą miną.

RÓŻYCZKA
(płacząc głośno)
Ja, ja!

Joasia zatrzymuje się w progu, ogląda się za siebie.

KAROLINA
Nie płacz, kochanie, nie płacz...

Joasia wychodzi.

JADALNIA

Przy stole siedzi Karol, Maria i Piotrek, rozpakowują prezenty, Joasia przynosi spod choinki kolejne. Słychać dźwięk rozdzieranego papieru i okrzyki radości. W końcu Joasia siada na swoim miejscu i rozpakowuje swoje. Z pierwszego wyciąga wełniany sweter w renifery.

MARIA
Podoba ci się?

JOASIA
(bez przekonania)
Tak, jest super.

Odkłada go na bok, rozpakowuje kolejny prezent, wyciąga książkę.

JOASIA
Och, Tolkien. Dziękuję.

Wymienia uśmiechy z Piotrkiem.

A ten od kogo?

Pokazuje ostatnią paczkę.

MARIA
Myślałam, że ty mi powiesz. Przywiózł to kurier kilka dni temu.

Joasia przygląda się paczce ze zdziwieniem, powoli rozdziera papier. W środku znajduje książkę.

JOASIA
(do siebie)
Serafinowicz?

PIOTREK
Co tam masz?

JOASIA
Poezja. Pewnie od Gośki…

Otwiera na stronie tytułowej, tam jej uwagę zwraca napisany długopisem tekst.

„Wielka odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy podjęli się pisania. T. G.”

MARIA
Już wiesz, od kogo to?

Joasia potakuje z uśmiechem, nie odwracając wzroku od książki.

~
SCENA 14.
POKÓJ JOASI

Drugi dzień świąt, wieczór.

Joasia siada przed komputerem, sprawdza skrzynkę mailową.

JOASIA
(do siebie)
O, znów się odezwał.

Otwiera wiadomość, czyta.

„Niemożliwe, żeby był to zbieg okoliczności, zbyt wiele informacji się zgadza. Może popiszemy na Skypie? To moja nazwa użytkownika: ragnarson888”

Joasia wchodzi na Skype’a, wyszukuje nazwę.

JOASIA
(do siebie)
Co to za dziwny typ?

Znajduje profil swojego rozmówcy, pisze wiadomość.

„Cześć, tu Joasia. Wciąż się upieram, że zaszło wielkie nieporozumienie…”

Czeka, po dłuższej chwili dostaje wiadomość.

DAVID
„Nie chciałem cię zmuszać, żebyś ujawniała informacje o sobie. Byłem tylko ciekawy, skąd pomysł, by pisać o mojej babci.”

JOASIA
„Nie w tym rzecz, że nie chcę czegoś ujawnić. Nie znam twojej babci, piszę o swojej, wszelkie podobieństwa muszą być przypadkowe…”

DAVID
„Nawet imię i nazwisko? Twoja babcia to Edda Haraldsdóttir?”

JOASIA
„Moja babcia nie żyje od trzech lat. Ale owszem, tak się nazywała, zanim opuściła Islandię.”

DAVID
„Edda z twojej historii wciąż tu mieszka. Wygląda dokładnie tak, jak moja babcia, mieszka w tym samym mieście, na tej samej ulicy… Chyba nie wierzysz, że to przypadek?”

Joasia przerywa na moment pisanie, wpatruje się z przerażeniem w ekran.


JOASIA
„Nie wiem, o co tu chodzi, ale wygląda to naprawdę dziwnie.”

DAVID
„Zabawne, co nie? Może to jakiś wysoki poziom telepatii?”

JOASIA
„Nie mam pojęcia, co to jest. Swoją drogą – skąd znasz polski?”

DAVID
„Babcia pochodzi z polskiej rodziny, w domu często mówimy po polsku. Sama o tym pisałaś, nie pamiętasz?”

JOASIA
„Tym bardziej już nic nie rozumiem.”

DAVID
„Słuchaj, a napisałaś coś o dziadku Wilhelmie?”

Joasia znów przerywa na moment pisanie, coraz bardziej przerażona.

JOASIA
„Twój dziadek to Wilhelm Wierzyński?!”

DAVID
„Bingó! Zaraz, czyli w takim razie jesteś moją siostrą? Albo kuzynką…?”

JOASIA
„Nic mi nie wiadomo o tym, żeby mój tata miał rodzeństwo.”

DAVID
„Mi również. Ale w razie czego zapytam, porozmawiam też z babcią. A teraz lecę, bless, bless!”

JOASIA
„Ja też popytam. Pa, pa!”

Joasia wyłącza komunikator, wciąż osłupiała z wrażenia.

Co tu się wyprawia?

Wybiega z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.

KUCHNIA

Maria zmywa naczynia, nuci pod nosem. Do pomieszczenia wpada z impetem Joasia.

JOASIA
Mamo, musimy pogadać!

MARIA
Spokojnie, dziecko, usiądź…

Przerywa zmywanie, wyciera mokre dłonie o szmatkę. Joasia siada na krześle, roztargniona.

JOASIA
Z góry bardzo cię proszę, żebyś powiedziała mi samą prawdę…

MARIA
No już, o co chodzi?

Joasia milczy przez chwilę.

JOASIA
Czy tata ma jakieś rodzeństwo?

Maria spogląda na córkę ze zdumieniem.

MARIA
Skąd ci to przyszło do głowy?

JOASIA
(nerwowo)
Ma czy nie ma?!

MARIA
Oczywiście, że nie ma!

JOASIA
(chowając twarz w dłoniach)
Jasna cholera…

MARIA
Ej, ej, wyrażaj się.

JOASIA
(nagle olśniona)
No ale przecież babcia wciąż nie żyje…

MARIA
Wszystko w porządku?

Dotyka czoła Joasi, ta odpycha jej rękę.

JOASIA
Zwariowałaś? Nic mi nie jest…

MARIA
Musisz być zmęczona, idź się połóż.

JOASIA
(naburmuszona)
Jasne, tak zrobię. Może to wszystko to jakiś cholerny sen.

Wychodzi z kuchni ze spuszczoną głową. Maria stoi przez moment w bezruchu.

MARIA
(do siebie)
Mateńko, a może ja coś pomyliłam?

Wraca do zmywania naczyń, beztrosko nucąc tę samą co wcześniej melodię.

~

SCENA 15.
POKÓJ JOASI

Dzień później, wczesny ranek.

Joasia leży w łóżku, otwiera oczy, gwałtownie wyskakuje z łóżka i włącza komputer. Nerwowo wpatruje się w ekran.

JOASIA
No już, włączaj się…

Siada na krześle, włącza komunikator, pisze wiadomość.

„Hej, popytałam, mój ojciec nie ma rodzeństwa. Wciąż nic tu nie pasuje.”

Czeka przez moment, odpowiedź nie przychodzi. Kładzie się z powrotem spać.

~

Jakiś czas później.

Słychać dźwięk komunikatora, Joasia zrywa się z łóżka, wyświetla wiadomość.

DAVID
„Ja również pytałem, podobna sytuacja.”

Joasia pochmurnieje, nie pisze przez moment, wpatrzona w ekran.

JOASIA
„W takim razie ja już nic nie rozumiem…”

Roztargniona, chce wyłączyć komunikator, jednak powstrzymuje się, widząc kolejną wiadomość.

DAVID
„Ja też nie. Ale właściwie co z tego? Mamy fajną okazję, żeby się poznać.”

Joasia wykrzywia twarz w grymas, po chwili odpisuje.

JOASIA
„Może masz rację… Ech, w takim razie powiedz coś o sobie.”

Czeka dłuższą chwilę na odpowiedź.

DAVID
„Mam 22 lata, pracuję w hotelu taty. Mieszkam z rodzicami, babcią i młodszą siostrą. Uwielbiam piłkę nożną, gram w klubie. Teraz ty.”

JOASIA
„Mam 16 lat, uczę się w liceum. Mam starszego brata. Moją największą pasją jest pisanie.”

DAVID
„Co do tego ostatniego zdążyłem się już domyślić. Skoro piszesz, to na pewno też dużo czytasz.”

JOASIA
„Owszem, szczególnie fantastykę. A ty czytasz?”

DAVID
„Nie za bardzo. Właściwie to w ogóle. Wolę aktywniejsze zajęcia.”

JOASIA
„Powiem ci, że dużo tracisz.”

DAVID
„Trudno, mój wybór. Ty pewnie nie lubisz nogi.”

JOASIA
„Tylko w telewizji. Czasem.”

DAVID
„Zawsze to coś. Szkoda, że nie jesteś stąd, zaprosiłbym cię na mój mecz.”

JOASIA
„Ładnie tam macie, co?”

DAVID
„Obłędnie! Naprawdę, babcia wielokrotnie powtarza, że w życiu by się stąd nie ruszyła. A ja się z nią w pełni zgadzam.”

JOASIA
„Może kiedyś uda mi się tam pojechać…”

DAVID
„Koniecznie! Bywa zimno i wietrznie, ale można się przyzwyczaić. Przyjedź w zimie, wtedy są najpiękniejsze zorze.”

JOASIA
„Postaram się.”

DAVID
„Właśnie wpadłem na fajowy pomysł!”

JOASIA
„?”

DAVID
„Mogę być bohaterem twoich opowieści? Ciekawie byłoby czytać o samym sobie.”

Joasia zastanawia się przez chwilę.

JOASIA
„W sumie niezła myśl. Dobrze, że sam to zaproponowałeś.”

DAVID
„Fajnie, dzięki! Muszę lecieć, odezwę się. Bless!”

JOASIA
„To po islandzku?”

DAVID
„Co?”

JOASIA
„Bless.”

DAVID
„Tak, to nasze pożegnanie.”

JOASIA
„A więc bless, bless!”

Wyłącza komunikator, uśmiecha się.

Co za gość!

~
 SCENA 16.
KORYTARZ SZKOLNY

Dwa dni po nowym roku.

Na ławce siedzi Gośka, czyta książkę. Nadchodzi Joasia, dziewczęta ściskają się na powitanie.


GOŚKA
Jak ci minęły święta?

JOASIA
(z szerokim uśmiechem)
A wiesz, że całkiem przyjemnie?

GOŚKA
Co to za uśmiech?

JOASIA
A wiesz, poznałam kogoś.

Gośka rozwiera szeroko oczy.

GOŚKA
Nie gadaj!

JOASIA
Serio, i to jeszcze w przedziwnych okolicznościach…

GOŚKA
(z entuzjazmem)
No już, opowiadaj!

JOASIA
Zaczęło się od mojego opowiadania. Wrzucam go na bloga, tak jak mi poradziłaś i wyobraź sobie, znalazł je chłopak z Islandii…

GOŚKA
Z Islandii!

JOASIA
Słuchaj dalej. On stwierdził, że to historia jego babci.

GOŚKA
(z grymasem)
Że co?

JOASIA
Strasznie dziwna historia, do teraz tego nie wyjaśniliśmy.

GOŚKA
Ale jak jego, jak to o twojej babci jest przecież?

JOASIA
No i właśnie w tym problem… Chyba porozmawiam o tym z Tatianą.

GOŚKA
Myślisz, że to coś pomoże?

JOASIA
Mam do niej zaufanie. Słuchaj, a co z… no wiesz, z Aliną…

GOŚKA
(z powagą)
Właściwie to nic się nie zmieniło, nie rozmawiamy.

JOASIA
Dalej choruje?

GOŚKA
Nie mam zielonego pojęcia.

Zauważają nadchodzącą Tatianę, wymieniają z nią uśmiechy, idą za nią do sali.

JOASIA
(szeptem, do Gośki)
Pójdę do niej po lekcji.

GOŚKA
Jak uważasz.

SALA POLONISTYCZNA

Słychać dzwonek na przerwę, uczniowie się pakują.

TATIANA
Dokończcie to na jutro.

Siada przy biurku, porządkuje rozrzucone na nim papiery. Joasia czeka, aż większość osób wyjdzie, podchodzi do biurka.

JOASIA
(nieśmiało)
Czy mogę pani zająć chwilę?

Tatiana zdejmuje okulary, przygląda się Joasi.

TATIANA
Co jest, Wierzyńska?

JOASIA
Mam problem z moją pracą konkursową.

TATIANA
(lekceważąco)
Prosiłam, żebyście nie przychodzili z pytaniami.


JOASIA
(stanowczo)
Ale to bardzo ważne!

Tatiana spogląda na nią zdumiona.

Pani profesor, wyszła bardzo dziwna sprawa. Otóż udostępniam moją pracę na blogu internetowym…

TATIANA
(przerażona)
Udostępniasz?!

Joasia wzdryga się nerwowo.

JOASIA
(nieśmiało)
Piszę o swojej babci, znaczy jej zmyśloną historię. Przeczytał to pewien chłopak i twierdzi, że piszę o jego babci… Pani profesor, czy to nie dziwne?

Tatiana wpada w osłupienie, ku przerażeniu Joasi.

TATIANA
(chwytając się za głowę)
Na kroćset cherubów i serafinów…

Joasia przygląda się jej roztargnieniu. Tatiana chwyta Joasię na ramiona, wpatrując się jej prosto w oczy.

Musisz natychmiast usunąć z bloga to opowiadanie.

JOASIA
Ale pani profesor, o co tu…?

TATIANA
(stanowczo)
Zrób co ci każę, koniecznie. I błagam, pod żadnym pozorem nikomu nie pokazuj swojej pracy.

JOASIA
Ale…

TATIANA
Bez dyskusji. I ani słowa o tym zdarzeniu, absolutnie nikomu! A teraz chodź, zamykam salę.

Popycha rozedrganą Joasię za drzwi, zamyka je na klucz. Odwraca się do niej.

Absolutnie nikomu.

Szybkim krokiem odchodzi w głąb korytarza. Joasia stoi w osłupieniu, odprowadza ją wzrokiem. Nie zauważa podchodzącej do niej Gośki.

GOŚKA
I jak poszło?

JOASIA
(wpatrzona w odchodzącą Tatianę)
Tu się dzieje coś naprawdę niedobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz