Osoby:
Joasia Wierzyńska
Mikołaj Serafinowicz
Tatiana Goldberg
Witold Baliński
David Ragnarson
Gośka Krynicka
Lena
Dorcia
Andrzejek
Artur
Róża Wierzyńska
Piotrek i Karolina Wierzyńscy
Karol i Maria Wierzyńscy
Amelia
Mateusz
Alina
Jerzy Bytnar
Margreta Serafinowicz
Ruta
Edward Wierzyński
Nikodem
Czas akcji:
2010-2011 r. oraz 1921 r.
Miejsca akcji:
Cieszymirów, Warszawa
~ Wielka odpowiedzialność spoczywa na tych,
którzy podjęli się pisania.
Akt I
SCENA 1.
CMENTARZ W CIESZYMIROWIE
1. listopada 2010 roku.
Grób Jagny Wierzyńskiej, na tablicy
nagrobnej lata życia 1937-2007. Przed nim stoi Joasia – szesnastolatka o
długich, kasztanowych włosach. Obok niej rodzice, Karol i Maria. Przez dłuższą
chwilę modlą się w ciszy.
KAROL
Już
trzy lata…
JOASIA
(z przekąsem)
Co
roku to powtarzasz, tato. Tylko dodajesz jeden, żeby zachować rachubę.
KAROL
Ktoś
musi pamiętać o upływającym czasie.
Odchodzi, zostawiając Joasię z
Marią. Kobiety milczą przez chwilę.
JOASIA
Tamtego
dnia wyobraziłam sobie, że płyta nagrobkowa to granitowy dach domu, w którym
mieszka teraz babcia. Do dziś wierzę, że słyszy stamtąd każde nasze słowo.
MARIA
Zbyt
szybko odeszła…
JOASIA
Oczywiście,
że zbyt szybko! O tak wiele spraw chciałabym ją teraz zapytać. Czuję, że
zmarnowałam ten czas, kiedy jeszcze żyła, nie doceniłam jej obecności.
MARIA
Pamiętasz
dzień pogrzebu?
JOASIA
Doskonale.
Wcisnęłaś mnie w tą przykrótką sukienkę, co chwilę poprawiałaś, żebym się nie
garbiła… byłam tak wściekła! Ale tylko do momentu, w którym zobaczyłam trumnę.
MARIA
Pamiętam,
płakałaś bardziej niż ja.
JOASIA
Łudziłam
się jeszcze, że ona tylko śpi, że za moment otworzy klapę i po prostu wyjdzie.
Taka, jaką ją zapamiętałam.
Ociera łzę z oka.
Coś
wtedy we mnie pękło, jakby odebrano dziecku jego niezaprzeczalną własność. Tamtego
dnia padał gęsty deszcz, jakby niebo płakało razem ze mną. Nawet nie rozłożyłam
parasola, chciałam poczuć na sobie te łzy natury.
MARIA
Dziś
za to świeci słońce.
JOASIA
Jakby
na przekór emocjom.
Milczą przez chwilę, wpatrzone w
nagrobek.
MARIA
Chodźmy
już.
JOASIA
Jeszcze
chwilę.
Maria odchodzi.
JOASIA
(szeptem)
W
tym roku Piotrek nie dał rady przyjechać. Nie dlatego, że mu na tobie nie
zależy, po prostu mają dość problemów z Różyczką. Z dziećmi już tak jest,
zresztą sama sporo wiesz na ten temat. Obiecał mi, że zostanę matką chrzestną,
to dla mnie duże wyróżnienie. Ma tylko jedną siostrę, więc miło z jego strony,
że ją szanuje. Tak rzadko się widujemy…
Ogląda się za siebie, wypatruje
rodziców.
Wpadnę
do ciebie za jakiś czas. Muszę ci koniecznie opowiedzieć, co przygotowała dla
nas profesor Tatiana. Zdaje się, że mnie lubi, stąd moje podekscytowanie. Różne
plotki o niej krążą, ale sądzę, że całkiem niesłusznie. Za to, trzeba przyznać,
już pierwszego dnia zrobiła na nas niemałe wrażenie.
~
SCENA 2.
LICEUM W CIESZYMIROWIE
SALA POLONISTYCZNA
Trzy miesiące wcześniej
Wspomnienie pierwszego dnia w
szkole.
W ławkach siedzą uczniowie, wśród
nich Joasia. Panuje hałas i rozgardiasz. Do klasy wchodzi Tatiana – na oko trzydziestoletnia,
wysoka i szczupła, wąskie oczy i mocny makijaż, czerwony lakier na paznokciach,
długie proste czarne włosy spięte w ciasny kucyk; ubrana w czarną marynarkę,
białą obcisłą koszulkę, wąskie skórzane spodnie i buty na obcasach. Na ramieniu
torebka pod kolor paznokci, w rękach stos papierów i dziennik. Poważna mina.
Zapada natychmiastowa cisza, uczniowie
wstają.
UCZNIOWIE
(chóralnie)
Dzień
dobry!
Siadają na miejsca, Tatiana ich
ignoruje. Odkłada niesiony stosik książek i papierów na biurku, wydobywa z
niego dziennik, kładzie przed sobą. Siada na krześle, zakłada nogę na nogę,
wyjmuje z torebki futerał, z niego wyciąga okulary - grube z czarną oprawką,
zakłada je na nos. Otwiera dziennik, pochyla się nad nim. Uczniowie przyglądają
się w skupieniu.
TATIANA
Adamowicz.
Chwilowa cisza, uczniowie
rozglądają się po sobie.
ADAMOWICZ
Obecna!
TATIANA
Barańczak,
Cieślar, Drzymała, Iskrzycki, Krynicka, Nowak…
UCZNIOWIE
(wymienieni z nazwiska)
Jestem!
TATIANA
…Pilch,
Szelma, Tomica, Wierzyńska.
UCZNIOWIE
(wymienieni z nazwiska, łącznie z Joasią)
Jestem!
Tatiana zamyka dziennik, chowa
okulary do futerału i po raz pierwszy spogląda na uczniów, z wciąż poważną
miną.
TATIANA
No,
to mamy niezły skład.
Chwila milczenia. Tatiana przygląda
się każdemu po kolei, stuka palcami o blat, lekko się uśmiecha.
Miny
macie kwaśne, ale popracujemy nad tym.
Zaczyna z uporem grzebać w
przyniesionych papierach, w końcu wydobywa świstek, zakłada okulary. Spogląda
na tekst, czyta go przez chwilę, wykrzywia twarz w grymas niezadowolenia.
Uczniowie wciąż śledzą każdy jej ruch.
Dobra,
nie będę wam tego czytać.
Odkłada kartkę, zakłada okulary na
głowę i wpatruje się przenikliwie w uczniów.
Widzę,
że macie podręczniki… Sprzedajcie kolegom z sąsiedniej szkoły. Oddajcie do
antykwariatu, zapalcie nimi w piecu, cokolwiek. Przeglądałam przed przyjściem
tutaj, niczego się z nich nie nauczycie.
Niektórzy z uczniów chowają swoje
podręczniki do plecaków, pozostali siedzą w bezruchu.
Na
ławce ma być tylko zeszyt i długopis, żadnych rozpraszaczy.
Spogląda po wszystkich, szczególnie
zatrzymując wzrok na telefonach komórkowych. Uczniowie chowają wszystko, co
mieli na ławce, prócz zeszytów i długopisów. Tatiana uśmiecha się z
wdzięcznością.
No,
teraz możemy zaczynać. Nazywam się Tatiana Goldberg. Jak już wiecie, będę waszą
wychowawczynią i nauczycielką języka polskiego. Liczę na przyjemną współpracę.
Wstaje z krzesła, poprawia
marynarkę. Obchodzi biurko, staje przodem do uczniów, opierając się o blat.
Jak
się nietrudno domyślić, będziecie dużo pisać. Bardzo dużo.
Krzyżuje ręce na piersiach.
Co
do formy notatek, pozostawiam wam jednak wolną rękę. O tak, pisarz bez wolnej
ręki to jak żołnierz bez broni. Niech to będzie dla was próbą zmagania się z
samym sobą, poprzeczką postawioną wyżej niż dotychczas. Nie wnikam w to, jak
będziecie gromadzić zdobyte na lekcjach informacje. Jak mniemam, są wśród nas
nie tylko miłośnicy literatury.
Patrzy na każdego z osobna,
uśmiecha się szeroko.
Akceptuję
wszelaką formę sztuki, byleby ze sztuką miało to cokolwiek wspólnego. Choć, nie
ukrywam, na waszej umiejętności pisania zależy mi jednak najbardziej.
Poprawia gumkę na włosach. Chwilową
ciszę przerywa czyjeś głośne westchnięcie, zaraz po
tym słychać sygnał karetki. Tatiana
poważnieje, spogląda na widok za oknem.
Kruchość,
moi drodzy. Kruche są nasze ciała i kości, a najbardziej podatne na zniszczenia
jest to, czego ręka nie dotknie, a usta nie posmakują. Proszę, by ta refleksja
znalazła się w waszych zeszytach.
Uczniowie dopiero po chwili zabierają
się do notowania - jedni nieśmiało, inni z dużym
zaangażowaniem. Tatiana wpatruje się w
widok za oknem, wyraźnie zamyślona. Joasia przygląda jej się przez dłuższy moment, po czym zaczyna notować:
„KRUCHOŚĆ
Kruche są nasze ciała i kości. Lecz najbardziej
podatne na zniszczenia jest to, czego
RĘKA
nie dotknie, a
USTA
nie posmakują
Kruchość opisuje nas jako ludzi. Ciało i kości kiedyś
zbierać będziemy jak okruszki ze stołu, zaś to, co nie doświadczalne, mimo
małej odporności na skaleczenia, jest w stanie przetrwać więcej.”
Tatiana chodzi po klasie, czyta poszczególne notatki.
Zatrzymuje się na dłużej przy Joasi, ta zauważa
ją dopiero po skończeniu pisania.
TATIANA
„Niedoświadczalne”
piszemy łącznie.
Joasia przełyka głośno ślinę,
natychmiast poprawia błąd. Drży jej dłoń.
No,
Wierzyńska, dobrze kombinujesz.
Joasia spogląda na Tatianę, ta
uśmiecha się pogodnie, puszcza do Joasi oko, po czym odwraca się do ławki obok,
gdzie siedzi rudowłosa, piegowata dziewczyna o zielonych oczach, ubrana w męską
koszulę, spódnicę w kratkę i martensy.
TATIANA
Twoje
nazwisko?
GOŚKA
Krynicka.
Gosia.
TATIANA
Masz
bogatą wyobraźnię. Czytasz dużo książek?
GOŚKA
(nieco onieśmielona)
Tak.
Znaczy się… tak, dużo…
TATIANA
Lubisz
romanse? Czy może wolisz powieści psychologiczne?
GOŚKA
Właściwie
to… czytam, co mi się nasunie. A jeśli chodzi ten rysunek… lepiej zapamiętuję
obrazy.
Wszyscy wpatrują się w Gośkę.
Tatiana pochyla się nad jej zeszytem, przygląda się rysunkowi.
TATIANA
Kobieta
bez ręki, proch i broń leżą u jej stóp. Trzyma się za serce… chce go wyrwać,
czy też osłonić dłonią od upadku lub skaleczenia?
Delikatnie opiera rękę na ramieniu
Gosi, po czym podąża do kolejnej ławki. Uczniowie wracają do notowania, tylko
Joasia wciąż wpatruje się w Gośkę.
Słychać dzwonek na przerwę, Tatiana
czeka, aż ten ucichnie.
TATIANA
Zostawiam
was z tą refleksją, możecie dokończyć w domu swoje notatki. A teraz fru, do
widzenia.
UCZNIOWIE
(chóralnie)
Do
widzenia!
Joasia
nie spuszcza Gośki z oczu, wychodzi za nią na korytarz.
KORYTARZ
SZKOLNY
Gośka
siada na wolnej ławce, wyjmuje z plecaka książkę, zaczyna czytać. Joasia podchodzi
niepewnie,
zajmuje miejsce obok.
JOASIA
Co czytasz?
Gośka
spogląda na Joasię.
GOŚKA
„Płacz nieba”. Tak wiem, na pewno nie znasz, ale nie szkodzi.
JOASIA
O czym jest?
GOŚKA
On
ją wciąż kocha, ona chyba też, ale się do tego nie przyznaje. Spotykają się po
latach, w jednej branży. Po drodze zaginione dziecko. W wielkim skrócie.
JOASIA
Brzmi
ciekawie.
GOŚKA
Ciekawie?
Daj spokój, dawno takiego chłamu nie czytałam! Nie wierzę w tego rodzaju
miłość, a wszędzie tego pełno. Potem się ludziom wydaje, że wystarczy kilka
uśmiechów, jeden, drugi komplement i można już mówić o pewnym związku.
Mężczyzna jest opiekuńczy, kobieta mu ulega... To wcale nie wygląda tak dobrze,
jak… Przepraszam, czy ja cię zanudzam?!
JOASIA
Nie,
nie, absolutnie.
GOŚKA
Tak
w ogóle… Gośka.
Podaje Joasi rękę.
JOASIA
Joasia
GOŚKA
(uśmiechając się szeroko)
Aśka.
Niezła z tej Tatiany wrona, co nie? Cała na czarno, od początku tak ją w
myślach nazywam.
JOASIA
Rzeczywiście,
robi wrażenie.
GOŚKA
Dobrała
się do moich rysunków… W porządku, niech mnie sobie dobrze zapamięta, takie
osoby jak ona trzeba umieć zaskakiwać. A tobie co nagadała?
JOASIA
Właściwie…
nic takiego, zaledwie słówko…
GOŚKA
(okręcając włosy wokół palców)
Trochę
zadziera nosa. Ma autorytet i umie to zręcznie wykorzystać. Ale tą akcją z
podręcznikami zyskała u mnie szacunek.
JOASIA
Dużo
o niej plotkują…
GOŚKA
Co
nie? Gadają, że panną jest nie bez powodu, taka z niej kosa. Chociaż, z drugiej
strony, od innych słyszałam, że spotyka się tu i ówdzie z różnymi typami, w
dodatku i młodszymi, i starszymi. Ta to się umie ustawić!
JOASIA
Słuchaj,
a… mogłabym zobaczyć ten twój rysunek?
Gośka poważnieje, wzdycha zrezygnowana, sięga do
plecaka po zeszyt.
GOŚKA
Tylko się nie
śmiej.
Uśmiecha się żartobliwie, otwiera zeszyt na pierwszej
stronie, gdzie widnieje szkic: Kobieta z otwartą
klatką piersiową, bez jednej ręki, drugą trzyma się za serce, u jej stóp leżą
broń i proch.
JOASIA
Czemu akurat
kobieta?
GOŚKA
Bo
jest piękna. Piękna i krucha, na zewnątrz i w środku. „Bez wolnej ręki jest jak
żołnierz bez broni”.
JOASIA
Słowa
pani profesor?
GOŚKA
Serce
jest jej ostatnią nadzieją, temu trzyma je w mocnym uścisku.
JOASIA
By
nie upadło i się nie pokruszyło?
GOŚKA
By
nie upadło i się nie pokruszyło.
~
SCENA
3.
SALA
POLONISTYCZNA
Dzień
po wizycie Joasi na cmentarzu.
Uczniowie
siedzą na swoich miejscach, wstają, gdy do klasy wchodzi Tatiana.
TATIANA
Nie siadajcie, wychodzimy. Zostawcie
rzeczy w sali.
Uczniowie
spoglądają po sobie zdziwieni, po czym wychodzą na korytarz.
KORYTARZ
SZKOLNY
Uczniowie
ustawiają się w rzędzie parami i trójkami, na samym końcu stają Joasia i Gośka.
GOŚKA
(szeptem, do Joasi)
Co
ona zaś kombinuje?
JOASIA
Bo
ja wiem, może spacer edukacyjny?
GOŚKA
Pewnie
znowu jakiś happening.
Tatiana prowadzi uczniów korytarzem
w stronę wyjścia.
~
SCENA 4.
PARK MIEJSKI, NAPRZECIWKO SZKOŁY
Tatiana wraz z uczniami wchodzi do
parku. Tam ścieżka dookoła wielkiego trawnika, wzdłuż niej poustawiane ławki;
tylko niektóre z nich zajęte, w większości przez samotnych spacerowiczów i
kobiety z wózkami dziecięcymi.
Spośród tych ludzi wyróżnia się
młody mężczyzna grający na gitarze - na oko dwudziestoletni, rude, kręcone włosy
opadające na czoło, blada twarz, znikome piegi, zielone oczy i wąskie usta;
szczupły i wysoki, ubrany w białą koszulę, kamizelkę, bordową marynarkę, pasiasty
szalik, wysokie skórzane buty i wąskie spodnie, jedna nogawka wsadzona do buta,
druga wyjęta. Przed nim leży kapelusz z drobniakami. Skupiony na grze, nie
zauważa uczniów i Tatiany.
Tatiana zatrzymuje się przed
mężczyzną, wraz z uczniami uważnie mu się przygląda. Chłopak szarpie strunę, z
której wydobywa się ostatni dźwięk granego utworu.
TATIANA
Całkiem
nieźle wybrzmiewasz, młody człowieku. Nie powstrzymuje cię nawet pogoda!
Chłopak podnosi gwałtownie głowę
znad instrumentu, wystraszony głosem Tatiany. Spogląda jej prosto w oczy, oboje
uśmiechają się, utrzymują przez dłuższy moment kontakt wzrokowy.
CHŁOPAK
(nieco onieśmielony)
Staram
się.
Dopiero teraz spogląda przelotnie
po twarzach przybyłych, macha głową, by odgarnąć fryzurę, poprawia gitarę na
udzie.
TATIANA
(do uczniów)
Kochani,
macie okazję zapoznać się z, jak ja to nazywam, sztuką spontaniczną. Oto
dzisiejsza lekcja - często zdarza się, że spotykamy na naszej drodze coś lub
kogoś wartego uwagi, tymczasem tego nie dostrzegamy, bo nie pozwala nam na to
pośpiech życia codziennego.
Spogląda znów na mężczyznę.
Czy
zgodzi się pan zagrać coś specjalnego dla moich uczniów? Udzielić im tej cennej
nauki?
Mężczyzna przytakuje, nie przestaje
się uśmiechać.
TATIANA
(do uczniów)
Dziewczynki,
rozsiądźcie się na ławkach. Chłopcy postoją, rzecz jasna.
Gośka ciągnie za rękę Joasię w
stronę ławki, wszystkie dziewczęta siadają, chłopcy stoją obok. Mężczyzna poprawia
szalik, zaczyna grać. Rozpoczyna od powolnego wstępu, stopniowo zwiększa tempo
utworu. Słuchacze na zmianę obserwują żwawe ruchy palców jego prawej dłoni przy
gryfie i drugiej przy trącaniu strun.
JOASIA
(do Gośki, szeptem)
Jest
leworęczny.
Gośka przytakuje, nie odwracając
wzroku od grającego.
Mężczyzna kończy grać, rozlegają
się krótkie oklaski. Podnosi głowę znad gitary, spogląda na
słuchaczy.
CHŁOPAK
Dziękuję.
GOŚKA
(do Joasi, szeptem)
Trzeba
mu rzucić grosza.
Wygrzebuje z kieszeni dwuzłotówkę,
wstaje, wrzuca ją do kapelusza, mężczyzna kiwa do niej z uśmiechem na znak
wdzięczności. Kilka kolejnych osób powtarza gest Gośki. Joasia grzebie z uporem
w swojej kieszeni.
GOŚKA
(do Joasi)
Masz
coś?
JOASIA
Kurcze,
tylko jedno euro!
Wyciąga z kieszeni monetę.
GOŚKA
Po
kiego ci euro?
JOASIA
Musiało
mi zostać jeszcze z wyjazdu.
GOŚKA
To
ty gdzieś wyjeżdżasz?
JOASIA
Tylko
kawałek stąd, byłam na Słowacji.
GOŚKA
Wrzucasz?
Joasia waha się przez chwilę, po
czym wstaje, podchodzi do chłopaka, wrzuca monetę do kapelusza. Przez tą chwilę
nie spuszcza go z oczu, on nie zwraca na nią uwagi. Joasia odwraca się
pospiesznie, zajmuje swoje miejsce na ławce.
TATIANA
Dobrze,
kochani, zbieramy się i wracamy.
Uczniowie ustawiają się w rzędzie
parami. Tatiana odwraca się jeszcze do mężczyzny.
But
się panu rozwiązał.
Chłopak pochyla się gwałtownie,
chwyta rozplątane sznurówki, przy czym włosy opadają mu na czoło.
TATIANA
Ach,
byłabym zapomniała!
Wyjmuje z kieszeni monetę, szybko
wrzuca ją do kapelusza wraz z karteczką papieru, co zauważa tylko Joasia.
Idziemy,
idziemy.
JOASIA
(do Gośki, szeptem)
Widziałaś?
GOŚKA
Hm?
JOASIA
Wrzuciła
mu karteczkę do kapelusza.
GOŚKA
Żartujesz!
JOASIA
Myślę,
że oni się znają.
GOŚKA
(zdumiona)
Tak
sądzisz?
JOASIA
Mam
tylko nadzieję, że nie wyda mojego euro na głupoty.
Tatiana wyprowadza uczniów z parku,
kieruje ich z powrotem do szkoły.
~
SCENA 5.
SALA POLONISTYCZNA
Dzień po wizycie w parku.
Lekcja języka polskiego, Tatiana
rozmawia z jedną z uczennic. Do sali wchodzi dyrektor, uczniowie wstają z
miejsc.
DYREKTOR
Czy
mogę prosić Alinę na moment?
TATIANA
(rozglądając się po klasie)
Alina,
idź z panem profesorem.
GOŚKA
(poirytowana)
Pani
z nią rozmawia przecież!
TATIANA
Co?
Ach, dziecko, wybacz…
Łapie się za głowę, patrząc
przepraszającym wzrokiem na Alinę – dziewczyna drobnej postury o długich do
pasa, mysich włosach i błękitnych oczach. Lekko się rumieni, spuszcza nieśmiało
wzrok i wychodzi z dyrektorem z sali.
GOŚKA
(z pretensją, szeptem)
To
już przesada. Żeby po ponad dwóch miesiącach nie kojarzyć osób?!
JOASIA
Każdemu
się zdarza. Zresztą, przyznaj, Alina nie zwraca na siebie szczególnej uwagi.
Po krótkiej chwili Alina wraca, nie
skupiając na sobie niczyjej, prócz Gośki, uwagi. Przemyka szybkim krokiem do
swojej ławki z wzrokiem wlepionym w podłogę.
TATIANA
Coś
się stało?
ALINA
(szeptem)
Nie.
Rozlega się dzwonek, uczniowie
zaczynają się pakować.
TATIANA
Jutro
nie przynoście nawet zeszytów. Przygotowałam coś, co już od dawna wam
obiecywałam.
Joasia dopiero teraz zauważa, że
Gośka od dłuższej chwili rozmawia z Aliną.
ALINA
Wiem,
ale wstydzę się tego.
GOŚKA
(z troską)
Nie
muszą wszyscy wiedzieć, fakt. Ale to naprawdę nie jest nic, co musiałabyś
ukrywać. Różnie przecież bywa. No, nie przejmuj się.
Opiera rękę na ramieniu Aliny,
dziewczęta spoglądają sobie w oczy, po czym Alina, jakby przerażona, spuszcza
głowę, porywa swój kolorowy plecak, wybiega z sali. Gośka odprowadza ją wzrokiem, stojąc niemal nieruchomo. Podskakuje z
przerażenia, gdy Joasia opiera rękę na jej ramieniu.
JOASIA
Co się stało?
GOŚKA
(pospiesznie, sięgając po swój plecak)
Nic takiego.
JOASIA
Ale…
GOŚKA
Nic, nic.
Wybiega na korytarz. Joasia
rozgląda się wokół siebie, zatrzymuje wzrok na Tatianie, jedynej
obecnej w klasie osobie. Nauczycielka
przygląda się Joasi, uśmiecha się szeroko.
TATIANA
Będziesz
jutro w szkole?
JOASIA
Tak.
Tak, będę.
TATIANA
Nie
zawiedź mnie, Wierzyńska.
Puszcza oko do Joasi, ta uśmiecha
się lekko. Otwiera usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, wyraźnie się
waha.
JOASIA
(po dłuższej chwili)
Do
widzenia!
Szybkim krokiem opuszcza salę.
KORYTARZ SZKOLNY
Joasia obserwuje Gośkę, ta rozmawia
z Aliną. Gośka wygląda na zaangażowaną w rozmowę, Alina tylko słucha. Joasia
mija grupę roześmianych kolegów z klasy, siada na wolnej ławce, otwiera plecak,
czegoś w nim szuka.
JOASIA
(do siebie)
Kurcze,
zapomniałam długopisu!
Wstaje, wraca z powrotem do sali.
SALA POLONISTYCZNA
Joasia zmierza do swojej ławki, na
której leży długopis. Na biurku Tatiany, oprócz książek, dostrzega poskładany
świstek papieru. Rozgląda się, po czym bierze do ręki karteczkę, powoli ją rozkłada.
JOASIA
(na głos)
„12:00,
klub, bo już zimno. Serafin”. Kto to u diabła jest Serafin?
Za drzwiami słychać stukanie
obcasów. Joasia pospiesznie składa karteczkę, odkłada ją na miejsce, zaraz po
tym do sali wchodzi Tatiana.
TATIANA
O,
Wierzyńska, co tam?
JOASIA
Pani
profesor, ja… Długopis!
Biegnie
w stronę swojej ławki, chowa długopis do kieszeni. Tatiana odprowadza ją
wzrokiem,
uśmiecha
się.
To, ten… miłego dnia życzę!
Wymyka
się z sali. Tatiana stoi w bezruchu, nie przestaje się uśmiechać.
TATIANA
(do
siebie)
Oj, Wierzyńska, Wierzyńska, co z ciebie
wyrosło…
~
SCENA
6.
SALA
POLONISTYCZNA
Następnego
dnia.
Uczniowie
rozmawiają, czekają na przyjście Tatiany.
GOŚKA
(do
Joasi)
Miła
jest. Naprawdę można z nią ciekawie porozmawiać. Taka wrażliwa na
otoczenie…
JOASIA
Mnie,
szczerze mówiąc, jakoś nie ujmuje. Ona się cokolwiek przy tobie odzywa?
GOŚKA
Pewnie,
tylko potrzebuje czasu, żeby się oswoić.
JOASIA
Słuchaj,
mam ci coś do powiedzenia, a propos Tatiany. Przyszłam wczoraj do pustej sali i
znalazłam
wtedy…
Przerywa,
gdy do klasy wchodzi Tatiana.
TATIANA
Witajcie,
moi drodzy. Minęło już trochę czasu, odkąd pracujemy razem. Zdążyłam odrobinę
poznać wasze umiejętności, mam jednak świadomość, że to nie wszystko, co
głęboko w was drzemie. Dlatego właśnie, z myślą o ukrytych talentach, co roku
we wszystkich szkołach Cieszymirowa organizuję wielki konkurs literacki!
Po klasie przechodzi szmer
szeptanych komentarzy.
Już
tłumaczę, o co chodzi. Od dnia dzisiejszego, aż do maja waszym zadaniem będzie
stworzenie unikatowego, w pełni waszego tekstu literackiego. Macie całkowitą
dowolność, nie przyjmuję żadnych pytań czy zażaleń. Jest to wyzwanie, z którym
każdy z was zmierzyć się musi indywidualnie. Od razu mówię, że od tego w dużej
mierze zależy wasza ocena roczna.
Przechodzi po klasie tam i z
powrotem.
Nie
traktujcie tego jak konkurencję, jednak od razu zwracam uwagę, że autor
najlepszej pracy może spodziewać się niecodziennej nagrody. Nie przejmujcie
się, jeśli nie zdążycie jej dokończyć. Piszcie tyle, ile jesteście w stanie,
nie od ilości bowiem zależy ocena tekstów, ale od ich jakości i waszego w nie
zaangażowania. No, to tyle z mojej strony. Jak mówiłam, żadnych pytań,
pracujecie sami i dajecie się ponieść fantazji. A teraz zajmijcie się sobą,
najlepiej przemyślcie, o czym chcecie pisać. Zostawiam was, bądźcie grzeczni.
Wychodzi z sali, ku zdumieniu
uczniów. W momencie, w którym zamyka drzwi, wybucha natychmiastowy rozgardiasz.
GOŚKA
Moją
bohaterką na pewno będzie kobieta. Pewnie wyjdzie z tego jakaś powieść
psychologiczna. O, może wepchnę tam jeszcze nieszczęśliwy wątek miłosny!
JOASIA
A
ja raczej nie. Chyba pójdę w powieść przygodową.
GOŚKA
Ty
i przygodowa? Nie wygłupiaj się, stać cię na więcej. Machnij lepiej jakiś dobry
kryminał. Jak Agatha Christie!
Joasia
spogląda na wiszący nad biurkiem zegar, wskazujący godzinę 11:55.
JOASIA
(do
siebie)
No jasne!
GOŚKA
Hm?
JOASIA
Godzina dwunasta, klub, Serafin!
GOŚKA
O czym ty bredzisz?
JOASIA
(szeptem)
Jak byliśmy w parku, Tatiana wrzuciła do
kapelusza gitarzysty jakąś karteczkę. Wczoraj na jej biurku znalazłam podobną,
w środku napisane było jak mówię: godzina dwunasta, klub, Serafin.
GOŚKA
O kurde, ona się z nim umawia!
JOASIA
Nie wiem, co z nim robi, ale na pewno są
teraz razem. Słuchaj, on był trochę za młody jak na
nią.
GOŚKA
(ze
śmiechem)
Myślisz, że by jej to przeszkadzało?
JOASIA
Nie wiem, nie chcę jej posądzać. Ale
wygląda to bardzo ciekawie.
Do
dziewcząt podchodzi Jerzy – potężnej postury blondyn, ubrany w sportową bluzę.
JERZY
O czym tak szepczecie?
GOŚKA
Nie twój interes.
JERZY
Słyszałem coś o Goldberg.
JOASIA
Tym bardziej nie twój interes.
JERZY
Zobaczycie, napiszę jej taką pracę, że się
babka nie pozbiera! Jedyna rzecz, którą zrobię dobrze w tej szkole.
GOŚKA
A coś ty się tak napalił na pisanie?
JERZY
Lepiej powiedz, co masz za interes z
Aliną.
GOŚKA
Ty się odwal od Aliny!
JERZY
Lubisz ją, co?
GOŚKA
A co ci do tego!
JERZY
Nic, mam tylko nadzieję, że nie za bardzo.
Wiesz, w końcu to dziewczyna.
GOŚKA
(wściekła,
wstając gwałtownie)
Ty…
JOASIA
(chwytając
Gośkę za rękę)
Zostaw, szkoda zachodu. (do Jerzego) A ty daj sobie spokój,
synku, nie mamy ochoty cię dłużej znosić.
JERZY
(ironicznie)
Oczywiście, oczywiście, już sobie idę.
Odchodzi.
Gośka nie przestaje się denerwować.
GOŚKA
Dupek.
JOASIA
Skąd mu takie głupoty przyszły do głowy?
GOŚKA
Tak, tak, kompletne głupoty…
~
SCENA
7.
DOM
JOASI
Joasia
wchodzi do mieszkania, odkłada plecak, zdejmuje kurtkę i buty w szatni. Wita ją
pies
rasy
Jack Russell.
JOASIA
(głośno)
Cześć!
Z kuchni wyłania
się Maria, uśmiechnięta. Wyciera brudne od mąki ręce w fartuch, całuje
Joasię w policzek.
MARIA
Co tak późno? Obiad
już stygnie.
JOASIA
Jestem jak zawsze,
może autobus dłużej jechał.
KAROL
(z sąsiedniego pokoju)
Kto przyszedł?
JOASIA
(beznamiętnie)
Cześć, tato.
KAROL
(ukazując się w progu)
A cześć, cześć.
JOASIA
Znów oglądasz te
durne programy?
KAROL
Jakie tam zaraz
durne!
JOASIA
Naprawdę nie
rozumiem, co ciekawego może być w programie o amerykańskich lombardach.
MARIA
No już, do kuchni,
marsz.
KAROL
Co na obiad?
MARIA
Schabowe.
KAROL
Schabowe!
Wchodzą do kuchni, siadają przy stole. Maria nakłada
każdemu na talerz kotleta, garść ziemniaków i surówkę. Jedzą w milczeniu.
KAROL
(z pełnymi ustami)
Dobre, całkiem
dobre. Ale odrobinę za mało pieprzu. Dawaj więcej pieprzu.
MARIA
Przeprawione też
niedobre.
KAROL
Jasna sprawa. Właściwie
to całkiem smaczne, dobrze posolone. W przeciwieństwie do ziemniaków.
Maria obdarza Karola karcącym
spojrzeniem.
MARIA
Nikt
ci nie każe jadać w domu.
KAROL
A
czy ja powiedziałem, że mi nie smakuje? Po prostu ci przypominam, że nie
posoliłaś ziemniaków.
MARIA
To
może weź sobie łaskawie sól i je przypraw?
KAROL
Tak
zrobię.
Wstaje i sięga do półki po solniczkę,
posypuje ziemniaki.
No,
teraz lepiej!
MARIA
(z przekąsem)
Cudownie.
KAROL
Smaczne
te kotlety, bardzo dobre.
Joasia dojada posiłek, odkłada
talerz do zlewu.
KAROL
(do Joasi)
Słuchaj,
Piotrek dzwonił, pytał, czy załatwiłaś wszystkie te chrzcielne formalności.
JOASIA
(beznamiętnie)
Wszystkiego
dopilnowałam.
Bierze plecak i udaje się po
schodach do swojego pokoju, za nią podąża pies.
POKÓJ JOASI
Naprzeciwko drzwi łóżko, po lewej
szafa i biblioteczka, po prawej biurko i komputer.
Joasia rzuca plecak w kąt, włącza
komputer, siada przy biurku, pies wskakuje na łóżko, kładzie
się pod pościelą.
JOASIA
(do siebie)
Trzeba
by pomyśleć o tym konkursie.
Wstaje, odwraca się w stronę
biblioteczki, przygląda się tytułom.
Fantastyka,
słowniki, encyklopedia… O, przewodniki turystyczne, warto by zacząć od miejsca
akcji.
Wyciąga z półki kilka egzemplarzy
cienkich zeszytów.
Że
też rodzice kupowali kiedyś coś takiego. I tak nie wyściubiamy nosa poza
Cieszymirów.
Przegląda poszczególne tytuły.
Co
my tu mamy. Albania, Belgia, Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania, Egipt, Francja,
Grecja, Hiszpania, Holandia, Islandia…
Zatrzymuje się na przewodniku po
Islandii, otwiera na przypadkowej stronie.
Przecież
to stąd pochodziła babcia.
Słyszy pukanie do drzwi, wchodzi
Maria z kubkiem herbaty w ręku, kładzie go na biurku.
MARIA
O,
wyjeżdżasz gdzieś?
JOASIA
To
do szkoły. Słuchaj, mamo, babcia Jagna pochodziła z Islandii, prawda?
MARIA
Zgadza
się.
JOASIA
Opowiadała
ci kiedyś o tym? A może tata wie coś więcej?
MARIA
(z ironią)
Na
ojca bym nie liczyła. Z jej opowieści wynikało, że była bardzo przywiązana do
rodzinnych stron. Przeprowadzkę wspominała jako duże poświęcenie.
JOASIA
A
dziadek pochodził z Polski?
MARIA
Tak,
ale poznali się z babcią na wyspie. Zgodziła się z nim odpłynąć, jednak wiele
ją to kosztowało. Nie raz powtarzała, już po śmierci dziadka, że bardzo tęskni
za tamtymi stronami. Najwyraźniej nie pogodziła się z odejściem do końca życia.
JOASIA
Czyli
dziadek się uparł?
MARIA
Skłonił
do tego babcię, zwłaszcza, że ta mówiła dobrze po polsku. Jej matka, a twoja
prababka, pochodziła z polskiej rodziny od lat osiadłej na wyspie.
JOASIA
A
skąd dziadek wziął się na Islandii?
MARIA
Uciekł
przed wojną, akurat jemu się udało.
JOASIA
Nigdy
bym nie przypuszczała, że babcia czuła się tak nieszczęśliwa. Dzięki, mamo.
Maria uśmiecha się ciepło,
wychodzi.
JOASIA
(do siebie)
Może
gdyby nie wyjeżdżała, nie dopadłaby ją choroba? Może wszyscy mieszkalibyśmy
teraz na wyspie?
Przegląda przewodnik, zatrzymuje
wzrok na zdjęciach.
Chyba
rozumiem jej tęsknotę, obok czegoś takiego nie można przejść obojętnie.
~
SCENA
8.
KORYTARZ
SZKOLNY
Pięć
dni później.
Joasia
i Gośka siedzą na ławce, rozmawiają, wokół gwar.
JOASIA
Masz już pomysł na
swoją pracę?
GOŚKA
Właściwie to… nie,
chyba jeszcze nie.
JOASIA
Ale myślałaś już o
tym?
GOŚKA
Tak, jasne.
JOASIA
A… o czym chce
pisać Alina?
GOŚKA
(zakłopotana)
Nie wiem, nie mam
pojęcia.
JOASIA
Coś nie
rozmawiacie ostatnio ze sobą.
GOŚKA
(bez przekonania)
Jak to nie?
Wszystko między nami w porządku.
JOASIA
(z lekkim przekąsem)
Skoro wstydzisz
się powiedzieć, okej, nie naciskam.
Gośka rozwiera szeroko oczy ze zdumienia.
GOŚKA
Aśka, no co ty!
Wiesz, że to nie tak…
JOASIA
A jak?
GOŚKA
Chodzi o to, że…
ech, kiedyś ci to dokładnie wyjaśnię. Na spokojnie i bez świadków.
JOASIA
Jasne.
GOŚKA
A tobie jak idzie?
JOASIA
Mam mały problem z
pomysłem, chyba poproszę Tatianę o radę.
GOŚKA
Aż tak źle? Nie
sądzę, żebyś miała od niej uboższą wyobraźnię.
JOASIA
Tak sądzisz?
GOŚKA
Pewnie, a co, nie
wiedziałaś o tym? Jeszcze się okaże, że mamy konkurencję!
JOASIA
To znaczy?
GOŚKA
Nie pamiętasz? W
Jerzym obudziła się nagle ambicja.
JOASIA
Ach, tak.
GOŚKA
Chodźmy już do
klasy.
Drzwi do sali otwiera profesor Krzywonos – młoda i
niziutka, rozwichrzone ciemne włosy, ogromne
okulary na oczach, skrzekliwy głos.
KRZYWONOS
Włazić, włazić,
notateczki przygotować!
SALA HISTORYCZNA
Joasia i Gośka zajmują miejsca w
pierwszej ławce pod samą ścianą, zaraz przed biurkiem. Gośka dopiero teraz
zauważa, że Krzywonos od dłuższej chwili się jej przygląda.
KRZYWONOS
A
co tam dziecinka ciamka w buzi?
GOŚKA
Ach,
guma.
Wstaje z miejsca, kieruje się w
stronę kosza na śmieci.
KRZYWONOS
Cup, cup, do
kubełka.
Joasia śmieje się pod nosem, widząc
grobową minę wracającej na miejsce Gośki.
GOŚKA
(szeptem)
Jak
jeszcze raz mi tak zaskrzeczy, to jej wygarnę.
JOASIA
Taka
już jest, nic nie zrobisz.
GOŚKA
Co
nie zmienia faktu, że doprowadza mnie do szału.
KRZYWONOS
Szu,
szu, szu, cisza na morzu! No już, wieści mam dla was, trochę dobre, trochę złe,
jak kto woli, hi, hi!
GOŚKA
(pod nosem)
Zaraz
stąd wyjdę…
KRZYWONOS
Tak
mi się szczęśliwie złożyło, że będę mieć dzidziusia! Więc, dzidziusie moje,
przygotujcie się na zmianę nauczyciela historii w przyszłym roku.
GOŚKA
(pod nosem)
Hurra!
KRZYWONOS
Już
rozmawiałem z waszym nowym panem profesorem, dusza człowiek! Jestem pewna, że
go pokochacie! No, a teraz lekcja…
KORYTARZ SZKOLNY
GOŚKA
(do Joasi)
Chociaż
jedna dobra rzecz dzisiaj…
JOASIA
Słuchaj,
może przejdziemy się po lekcjach na lody, na rozluźnienie nerwów?
Do
Serafinowicza?
GOŚKA
Żartujesz? W taką
pogodę?
JOASIA
Chciałam być miła…
GOŚKA
Wybacz. Właściwie
to całkiem dobry pomysł.
~
SCENA 9.
KAWIARNIA LITERACKA „SERAFINOWICZ”
Mały lokal, wystrój stylizowany na dwudziestolecie międzywojenne –
przy wejściu wita muzyka dobiegająca z tuby patefonu, goście siedzą na
staromodnych krzesłach i stolikach. W każdym kącie półki pełne książek, na
wprost drzwi wejście na wyższy poziom otoczony drewnianą balustradą.
Wchodzą Joasia i Gośka, zajmują
stolik za rogiem, w kącie.
GOŚKA
Świetne
miejsce, uwielbiam tu przychodzić!
Dziewczęta przeglądają kartę,
podchodzi kelnerka.
KELNERKA
Co
podać?
GOŚKA
Dwa
razy lody.
Pokazuje kelnerce w menu deser, ta
zapisuje i odchodzi.
JOASIA
Nazwa kawiarni
wzięła się od nazwiska tego poety, Gaspara Serafinowicza, prawda?
GOŚKA
Uwielbiam jego
wiersze! Znana osobistość, szczególnie w czasie drugiej wojny światowej.
JOASIA
Jakoś nigdy nie
natknęłam się na jego dzieła.
GOŚKA
Tu z pewnością
jest tego pełno. Wyjątkowy był z niego optymista jak na tamte czasy! Podczas,
gdy inni pławili się w żalu i tęsknocie za ponownie utraconą wolnością,
nastoletni jeszcze wówczas Serafinowicz szukał w ogarniętym wojną świecie
powodów do szczęścia i podtrzymania nadziei. Właściwie to miał ułatwione
zadanie, przebywał bowiem na emigracji, bodajże w Stanach Zjednoczonych. Pisał
już jako młody chłopak, lecz sławę zyskał dopiero po powrocie do Polski. Nie
zwykł nawiązywać w swojej twórczości do tematyki politycznej czy społecznej,
tak więc uniknął nieprzyjemności związanych z późniejszą cenzurą.
JOASIA
Sporo
wiesz.
GOŚKA
Lubię
jego wiersze. Gdy się je czyta, ma się wrażenie, jakby świat nigdy nie został
skrzywdzony wojną. Wyczuwa się w nich niebywały spokój piszącego, pewną
lekkość, o którą wówczas było ciężko. O, nasze lody!
Kelnerka przynosi dwa pucharki,
stawia na stoliku, odchodzi. Joasia i Gośka zabierają się za
jedzenie.
JOASIA
Czyli
nie pisał o wojnie?
GOŚKA
Niekoniecznie,
trudno było całkowicie uniknąć tego tematu. Jego słynne „Twarzą o bruk” w dużej
mierze nawiązuje do ówczesnej sytuacji, jednak w konkluzji ma przekaz
wzbudzający nadzieję w czytelniku. „Oczyma wymierzą sprawiedliwość/choćby na
skrawku świata ostać się mieli”.
JOASIA
Oczywiście
nie czytujemy go w szkole.
GOŚKA
Myślę,
że akurat na lekcjach Goldberg moglibyśmy coś niecoś o nim wspomnieć.
JOASIA
Co
jeszcze o nim wiesz?
GOŚKA
(ze śmiechem)
Był
wręcz przewrażliwiony na punkcie kobiet! Właściwie zachowało się niewiele
informacji o nim. Ponoć miał żonę, ale nikt nie wie, kim tak naprawdę była.
Podobnie nie dowiedziano się niczego o jego ewentualnych potomkach.
JOASIA
Musiał
się nieźle kamuflować.
GOŚKA
Z
tego co wiem, postawili mu już pomnik w Warszawie, więc możliwe, że dopiero
teraz zaczynają się nim na poważnie interesować.
JOASIA
Niektórzy
nie zaznają sławy za życia.
Dziewczęta dojadają deser,
opuszczają stolik, idą zapłacić. Kierują się w stronę wyjścia, Joasia nagle się
zatrzymuje.
GOŚKA
Co
jest?
JOASIA
Zapomniałam
telefonu na stoliku!
Wraca do stolika. Wpada w
osłupienie, zaskoczona widokiem siedzącego tam mężczyzny – jest nim gitarzysta
z parku. Ubrany podobnie jak zeszłym razem, tyle że bez szalika, z dodatkiem pasiastego
krawatu i staranniej ułożonych włosów.
Siedzi na jej byłym miejscu, czyta
gazetę.
CHŁOPAK
Przepraszam,
pomóc w czymś?
JOASIA
(zakłopotana)
Ja…
zapomniałam… zostawiłam tu swój telefon.
CHŁOPAK
A
tak, tak, zostawiła go pani.
Sięga po telefon, podaje go Joasi.
Ta odwzajemnia jego uśmiech, biegnie z powrotem do Gośki.
GOŚKA
Co
tak długo?
JOASIA
Nie
pamiętałam, gdzie go odłożyłam.
GOŚKA
Jasne.
Możemy już iść?
Wychodzą z kawiarni.
~
SCENA 10.
DOM JOASI
SALON
Niedziela, tego samego tygodnia.
Na kanapie siedzą Joasia, Karol,
Piotrek i Karolina z Różyczką na rękach – niemowlę, chudziutkie, o niebieskich
oczach. Na dywanie leży pies. Wchodzi Maria, niesie na tacy filiżanki herbaty i
cukiernicę, rozkłada na stoliku, wraca do kuchni.
PIOTREK
(do Karoliny)
Kochanie,
słodzisz?
KAROLINA
Dziś
się skuszę.
PIOTREK
(słodząc herbatę)
Mała
musi iść spać za moment.
KAROLINA
Nie
pouczaj mnie.
PIOTREK
Tylko
ci przypominam. Asia, słodzisz?
JOASIA
Tak,
tak.
KAROLINA
Myślałam,
że zamarznę na tym cmentarzu! A co dopiero dziecko, w taką pogodę trzymać
Różyczkę na zewnątrz…
JOASIA
(pod nosem)
Nikt
ci nie kazał iść.
KAROLINA
Co,
proszę?
JOASIA
Nic,
nic.
KAROLINA
No
ale cóż, jedni umierają, żeby inni mogli się rodzić, prawda? Nie do wiary, że…
Różyczka wybucha głośnym płaczem.
Co,
moje dzieciątko, co się stało? No już, już, mamusia cię uspokoi…
Wychodzi z dzieckiem do sąsiedniego
pokoju.
KAROL
Pójdę
pomóc mamie z ciastem.
Wychodzi do kuchni, w salonie zostają
Joasia i Piotrek, przez moment milczą.
JOASIA
Słuchaj,
Piotrek, wiem, że to przykry temat, ale… chciałam wiedzieć, jak czułeś się na
cmentarzu.
Piotrek spogląda Joasi w oczy,
poważnieje.
PIOTREK
(chłodno)
Myślę,
że doskonale wiesz, jak się czułem.
Chwila milczenia.
JOASIA
Ona…
była ci bliska, prawda?
PIOTREK
Pewnie,
że była. Właściwie to ona mnie wychowała, zajmowała się mną, gdy rodzice
pracowali całymi dniami. Dopiero przy twoich narodzinach mama brała więcej
wolnego, żeby móc się tobą opiekować.
JOASIA
Przykro
mi.
Chwila milczenia.
Wiesz,
do dziś dręczy mnie świadomość, że nie poznałam jej tak dobrze, jak mogłam.
Piotrek nie odpowiada. Jego uwagę
odwraca wchodzący mu na kolana Jack Russell, Piotrek uśmiecha się do niego i go
głaska.
JOASIA
(nieśmiało)
Czy
ona… naprawdę była tu nieszczęśliwa? W Polsce?
Piotrek spogląda ze zdumieniem na
Joasię.
PIOTREK
Skąd
wiesz?
JOASIA
Opowiadała
ci o tym?
Piotrek wzdycha ciężko, bierze łyk herbaty.
PIOTREK
Gdyby
mogła cofnąć czas, z pewnością nie opuściłaby Islandii.
Chwila milczenia.
Ciekawe,
czy Różyczka zasnęła.
Wstaje, wychodzi. Joasia popija
herbatę, pies wchodzi jej na kolana. Wracają Karol i Maria, niosą talerzyki,
łyżeczki i ciasto.
MARIA
O,
a gdzie reszta?
JOASIA
Z
Różą.
MARIA
(z zachwytem)
No
tak, teraz wszystko kręci się wokół maleństwa!
JOASIA
Taa…
MARIA
Dobrze
się spisałaś w kościele.
JOASIA
(bez entuzjazmu)
Mhm.
MARIA
Coś
nie tak?
JOASIA
Idę
do siebie.
Wstaje, wychodzi z pokoju. Maria i
Karol spoglądają na siebie ze zdziwieniem.
MARIA
(ze smutkiem)
Ale
przyniosłam ciasto…
KORYTARZ NA PIĘTRZE
Po prawej pokój Joasi, po lewej
otwarte drzwi sypialni, w środku Piotrek i Karolina pochyleni nad śpiącą
Różyczką.
JOASIA
(szeptem)
Ciasto
na stole.
PIOTREK
Już,
już.
Wychodzą z pokoju, Joasia
odprowadza ich wzrokiem. Wchodzi wolnym krokiem do sypialni, podchodzi do
łóżeczka, przygląda się Różyczce.
JOASIA
(szeptem)
Jedni
umierają, żeby inni mogli się rodzić? W życiu nie słyszałam większej bzdury. (ze śmiechem) Na twoim miejscu też bym
się popłakała. (z powagą) Masz
szczęście, nie darowałabym ci, gdyby przez ciebie babcia zmarła. Teraz wszystko
kręci się wokół ciebie, co?
Dziecko rusza się przez sen.
Tak
wiem, to wszystko nie twoja wina. Kto wie, może kiedyś będziemy sobie bliskie?
Delikatnie chwyta Różyczkę za rękę,
przez chwilę głaska ją kciukiem, uśmiecha się, po czym kieruje w stronę
wyjścia. W progu jeszcze się odwraca.
Masz
szansę być pierwszym i ostatnim dzieckiem, które polubię.
Wychodzi.
POKÓJ JOASI
Wchodzi Joasia, zrzuca z krzesła
obrotowego stertę ciuchów, siada, włącza komputer. Przegląda strony
internetowe, po chwili zza drzwi zagląda Piotrek.
PIOTREK
Puk,
puk, przeszkadzam?
JOASIA
Nie,
wejdź.
Piotrek wchodzi, siada na łóżku
Joasi, ta odwraca się do niego.
PIOTREK
Przepraszam,
byłem zbyt oschły.
JOASIA
To
nic takiego.
PIOTREK
Co
tam masz?
Spogląda
na ekran komputera, gdzie wyświetlona jest strona internetowa.
Islandia?
JOASIA
To
do szkoły.
PIOTREK
To
ma coś wspólnego z babcią?
Joasia
milczy, po chwili jej twarz sugeruje, że doznała olśnienia.
JOASIA
No
jasne…
PIOTREK
Co?
JOASIA
Tak
powiedziałeś? Gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie opuściłaby Islandii.
PIOTREK
A
co to ma wspólnego z…
JOASIA
Braciszku,
jesteś genialny! O tym będzie moja historia!
PIOTREK
Hę?
JOASIA
Biorę
się do pracy. Znaczy, jeżeli chcesz jeszcze pogadać…
PIOTREK
Nie,
nie, w porządku. To ten, będę na dole, jakby co.
Wychodzi
z pokoju. Joasia, przepełniona entuzjazmem, odwraca się z powrotem do ekranu
komputera.
~
SCENA
11.
KORYTARZ
SZKOLNY
Dzień
później.
Na
ławce siedzą Joasia i Gośka, wokół zgiełk rozmów.
JOASIA
Czytałaś
to, co ci wysłałam?
GOŚKA
Hm?
Ach tak, tak, czytałam. Powiem ci, że to jest całkiem dobre. Słuchaj, może
wrzuć to na jakiegoś bloga? Ludzie chętnie czytają takie rzeczy.
JOASIA
Myślisz?
GOŚKA
Pewnie,
że tak. Jeśli mogę spytać… czy to historia twojej babci?
JOASIA
Nie
prawdziwa. To znaczy… Chcę napisać jej życie na nowo.
GOŚKA
Rozumiem,
że to dla ciebie bardzo ważne.
Joasia przytakuje.
JOASIA
A
jak tobie idzie?
GOŚKA
Ech,
nie pytaj, totalnie nie wiem, jak się za to zabrać.
JOASIA
(z uśmiechem)
Posłuchaj
intuicji, wtedy najlepiej wychodzi.
Przerywają rozmowę, widząc
przechodzącą obok Tatianę. Ta uśmiecha się do dziewcząt, podąża w stronę sali
polonistycznej.
GOŚKA
Ona
coś knuje.
JOASIA
Tylko
się uśmiechnęła.
GOŚKA
Coś
się wokół niej dzieje, sama wiesz o tym najlepiej.
JOASIA
(rozglądając się)
Posłuchaj,
a… gdzie jest Alina?
GOŚKA
(wyraźnie roztrzęsiona)
Choruje.
Została w domu.
JOASIA
Gośka,
co się dzieje?
GOŚKA
A
co ma się dziać?!
JOASIA
O
co w tym wszystkim chodzi?
Gośka spuszcza głowę, milczy.
Joasia głaska ją po ramieniu.
GOŚKA
Wstydzę
się tego…
JOASIA
Czego?
GOŚKA
O
niej chciałam pisać... O nas…
JOASIA
Jak
to o was?
Gośka spogląda na Joasię, chwyta ją
za ręce.
GOŚKA
Tylko
błagam cię, nie mów o tym nikomu… Żeby ten dureń, Jerzy, się nie dowiedział…
JOASIA
(ściskając jej dłonie)
O
czym? Zaraz, czy ty ją… czy wy…?
Gośka potakuje.
GOŚKA
(z łzami w oczach)
Nie
wiem jeszcze, co ona na to. Ale ja coś do niej czuję, naprawdę.
JOASIA
Spokojnie,
przecież to normalne…
GOŚKA
Normalne?!
Myślisz, że ja się kiedykolwiek do tego przyznam?!
JOASIA
Spokojnie,
nikomu się nie musisz przyznawać.
GOŚKA
A
jeśli się wyda? Matko, oni mnie wszyscy wyśmieją!
JOASIA
Nikt
się nie będzie z ciebie śmiał. No już, uspokój się, zaraz będzie lekcja.
Joasia wyjmuje z plecaka paczkę
chusteczek, podaje ją Gośce. Ta wyciąga jedną, smarka.
GOŚKA
Ja
po prostu… Ja nienawidzę facetów. Od kiedy ojciec nas zostawił…
JOASIA
(głaskając Gośkę po ramieniu)
Już,
już, wszystko jest okej.
TATIANA
Coś
się stało?
Dziewczęta dopiero teraz zauważają
stojącą nad nimi Tatianę.
JOASIA
(z uśmiechem)
Sytuacja
już opanowana.
Joasia i Tatiana nawiązują przez
moment kontakt wzrokowy, po czym nauczycielka zmierza do swojej klasy.
JOASIA
(do Gośki, łagodnie)
No
już, wytrzyj te łzy, żeby cię Jerzy nie przyuważył.
Gośka ociera łzy z oczu, uśmiecha
się do Joasi, ściska jej dłonie.
GOŚKA
Dziękuję.
Naprawdę ci dziękuję.
~
SCENA 12.
POKÓJ JOASI
Grudzień, dzień przed Wigilią.
Joasia
siedzi przy komputerze, sprawdza skrzynkę mailową, na łóżku leży pies. Jej mina
sugeruje,
że coś, co właśnie zobaczyła, bardzo ją zdziwiło.
JOASIA
(do
siebie)
Kim u diabła jest David Ragnarson?
Otwiera
wiadomość, czyta na głos jej treść.
„Halló, a właściwie to cześć! Przez
przypadek znalazłem twojego bloga, czytam go i bardzo
mi się podoba to, co piszesz. Chciałbym jednak
zapytać o coś, co bardzo mnie nurtuje – skąd znasz moją babcię? Mieszkasz na
Islandii? Będzie mi miło, jeśli się odezwiesz. Pozdrawiam, Davið.”
Joasia odsuwa się od biurka, oniemieje na dłuższą
chwilę z otwartymi ustami.
JOASIA
(do siebie)
Że co?!
Przysuwa się z powrotem do biurka, zaczyna nerwowo
pisać.
„Cześć, dzięki za miłe słowa. Dziwi
mnie jednak twoje pytanie, ponieważ pisana przeze mnie
historia jest fikcyjna i opowiada o
mojej babci. To z pewnością zwykły zbieg okoliczności.
Pozdrawiam, Joasia.”
Wysyła wiadomość, wpatrując się szeroko rozwartymi
oczami w ekran.
O co tu chodzi?
MARIA
(zza drzwi)
Asia, chodź do kuchni mi pomóc!
JOASIA
Już idę!
Wpatruje się jeszcze przez moment w ekran.
Coś się synkowi pomyliło.
Wychodzi z pokoju, zamykając siedzącego naprzeciw
drzwi psa. Po chwili ponownie je otwiera.
No idziesz czy nie?
Pies wybiega z pokoju, Joasia zamyka drzwi.
~
SCENA 13.
DOM JOASI
JADALNIA
Wigilia.
Stół pełen wigilijnych potraw, przy nim siedzą
Karol, Maria, Joasia, Piotrek i Karolina,
dojadają posiłek.
PIOTREK
(wycierając usta serwetką)
Pyszna kolacja, mamo.
MARIA
(z uśmiechem)
Jak co roku.
KAROLINA
Aśka, idź zobacz, czy mała śpi.
JOASIA
(chłodno)
Jasne.
Wstaje, kieruje się w stronę schodów, wchodzi na
piętro.
KAROLINA
Co ona taka nadąsana?
PIOTREK
Nie wiem, może ma okres?
Karolina spogląda na niego z politowaniem.
KORYTARZ NA PIĘTRZE,
SYPIALNIA
Joasia wchodzi do sypialni, widzi śpiącą Różyczkę.
Robi krok do tyłu z zamiarem wyjścia za
próg, kiedy dziecko otwiera oczy i patrzy na Joasię.
Ta wzdryga się przerażona, podbiega do
łóżeczka.
JOASIA
(szeptem)
Cichutko, Różyczko, tylko nie płacz, błagam…
Zdumiewa
się, widząc uśmiech na twarzy Różyczki.
JOASIA
(pieszczotliwie)
Śliczna dziewczynka, nie wydziera się jak
potępieniec, grzeczna.
RÓŻYCZKA
(z szerokim
uśmiechem, niewyraźnie)
Ja, ja!
JOASIA
Tak, tak, do ciebie mówię.
Różyczka
wyciąga rączki ku Joasi.
RÓŻYCZKA
Ja, ja!
JOASIA
Ale no co ty, nie będę cię nosić…
KAROLINA
Och, obudziła się!
Joasia
odwraca się przestraszona, Karolina podbiega do łóżeczka, bierze Różyczkę na
ręce. Ta zaczyna płakać.
No już, już, mamusia tu jest…
JOASIA
Przed chwilą nie płakała…
KAROLINA
Wyjdź, muszę ją nakarmić.
JOASIA
(z przekąsem)
Jasne.
Wychodzi z
pokoju z pogardliwą miną.
RÓŻYCZKA
(płacząc
głośno)
Ja, ja!
Joasia
zatrzymuje się w progu, ogląda się za siebie.
KAROLINA
Nie płacz, kochanie, nie płacz...
Joasia
wychodzi.
JADALNIA
Przy stole
siedzi Karol, Maria i Piotrek, rozpakowują prezenty, Joasia przynosi spod
choinki kolejne. Słychać dźwięk rozdzieranego papieru i okrzyki radości. W
końcu Joasia siada na swoim miejscu i rozpakowuje swoje. Z pierwszego wyciąga
wełniany sweter w renifery.
MARIA
Podoba ci się?
JOASIA
(bez przekonania)
Tak, jest super.
Odkłada go
na bok, rozpakowuje kolejny prezent, wyciąga książkę.
JOASIA
Och, Tolkien. Dziękuję.
Wymienia
uśmiechy z Piotrkiem.
A ten od kogo?
Pokazuje
ostatnią paczkę.
MARIA
Myślałam, że ty mi powiesz. Przywiózł to kurier
kilka dni temu.
Joasia
przygląda się paczce ze zdziwieniem, powoli rozdziera papier. W środku znajduje
książkę.
JOASIA
(do siebie)
Serafinowicz?
PIOTREK
Co tam masz?
JOASIA
Poezja. Pewnie od Gośki…
Otwiera na
stronie tytułowej, tam jej uwagę zwraca napisany długopisem tekst.
„Wielka odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy
podjęli się pisania. T. G.”
MARIA
Już wiesz, od kogo to?
Joasia
potakuje z uśmiechem, nie odwracając wzroku od książki.
~
SCENA
14.
POKÓJ
JOASI
Drugi dzień
świąt, wieczór.
Joasia
siada przed komputerem, sprawdza skrzynkę mailową.
JOASIA
(do siebie)
O, znów się odezwał.
Otwiera
wiadomość, czyta.
„Niemożliwe, żeby był to zbieg okoliczności, zbyt
wiele informacji się zgadza. Może popiszemy na Skypie? To moja nazwa
użytkownika: ragnarson888”
Joasia
wchodzi na Skype’a, wyszukuje nazwę.
JOASIA
(do siebie)
Co to za dziwny typ?
Znajduje
profil swojego rozmówcy, pisze wiadomość.
„Cześć, tu Joasia. Wciąż się upieram, że zaszło
wielkie nieporozumienie…”
Czeka, po
dłuższej chwili dostaje wiadomość.
DAVID
„Nie chciałem cię zmuszać, żebyś ujawniała
informacje o sobie. Byłem tylko ciekawy, skąd pomysł, by pisać o mojej babci.”
JOASIA
„Nie w tym rzecz, że nie chcę czegoś ujawnić. Nie
znam twojej babci, piszę o swojej, wszelkie podobieństwa muszą być
przypadkowe…”
DAVID
„Nawet imię i nazwisko? Twoja babcia to Edda
Haraldsdóttir?”
JOASIA
„Moja babcia nie żyje od trzech lat. Ale owszem, tak
się nazywała, zanim opuściła Islandię.”
DAVID
„Edda z twojej historii wciąż tu mieszka. Wygląda
dokładnie tak, jak moja babcia, mieszka w tym samym mieście, na tej samej
ulicy… Chyba nie wierzysz, że to przypadek?”
Joasia
przerywa na moment pisanie, wpatruje się z przerażeniem w ekran.
JOASIA
„Nie wiem, o co tu chodzi, ale wygląda to naprawdę
dziwnie.”
DAVID
„Zabawne, co nie? Może to jakiś wysoki poziom
telepatii?”
JOASIA
„Nie mam pojęcia, co to jest. Swoją drogą – skąd
znasz polski?”
DAVID
„Babcia pochodzi z polskiej rodziny, w domu często
mówimy po polsku. Sama o tym pisałaś, nie pamiętasz?”
JOASIA
„Tym bardziej już nic nie rozumiem.”
DAVID
„Słuchaj, a napisałaś coś o dziadku Wilhelmie?”
Joasia znów
przerywa na moment pisanie, coraz bardziej przerażona.
JOASIA
„Twój dziadek to Wilhelm Wierzyński?!”
DAVID
„Bingó! Zaraz, czyli w takim razie jesteś moją
siostrą? Albo kuzynką…?”
JOASIA
„Nic mi nie wiadomo o tym, żeby mój tata miał
rodzeństwo.”
DAVID
„Mi również. Ale w razie czego zapytam, porozmawiam
też z babcią. A teraz lecę, bless, bless!”
JOASIA
„Ja też popytam. Pa, pa!”
Joasia
wyłącza komunikator, wciąż osłupiała z wrażenia.
Co tu się wyprawia?
Wybiega z
pokoju, trzaskając głośno drzwiami.
KUCHNIA
Maria zmywa
naczynia, nuci pod nosem. Do pomieszczenia wpada z impetem Joasia.
JOASIA
Mamo, musimy pogadać!
MARIA
Spokojnie, dziecko, usiądź…
Przerywa
zmywanie, wyciera mokre dłonie o szmatkę. Joasia siada na krześle, roztargniona.
JOASIA
Z góry bardzo cię proszę, żebyś powiedziała mi samą
prawdę…
MARIA
No już, o co chodzi?
Joasia
milczy przez chwilę.
JOASIA
Czy tata ma jakieś rodzeństwo?
Maria
spogląda na córkę ze zdumieniem.
MARIA
Skąd ci to przyszło do głowy?
JOASIA
(nerwowo)
Ma czy nie ma?!
MARIA
Oczywiście, że nie ma!
JOASIA
(chowając
twarz w dłoniach)
Jasna cholera…
MARIA
Ej, ej, wyrażaj się.
JOASIA
(nagle
olśniona)
No ale przecież babcia wciąż nie żyje…
MARIA
Wszystko w porządku?
Dotyka
czoła Joasi, ta odpycha jej rękę.
JOASIA
Zwariowałaś? Nic mi nie jest…
MARIA
Musisz być zmęczona, idź się połóż.
JOASIA
(naburmuszona)
Jasne, tak zrobię. Może to wszystko to jakiś
cholerny sen.
Wychodzi z
kuchni ze spuszczoną głową. Maria stoi przez moment w bezruchu.
MARIA
(do siebie)
Mateńko, a może ja coś pomyliłam?
Wraca do
zmywania naczyń, beztrosko nucąc tę samą co wcześniej melodię.
~
SCENA
15.
POKÓJ
JOASI
Dzień
później, wczesny ranek.
Joasia leży
w łóżku, otwiera oczy, gwałtownie wyskakuje z łóżka i włącza komputer. Nerwowo
wpatruje się w ekran.
JOASIA
No już, włączaj się…
Siada na
krześle, włącza komunikator, pisze wiadomość.
„Hej, popytałam, mój ojciec nie ma rodzeństwa. Wciąż
nic tu nie pasuje.”
Czeka przez
moment, odpowiedź nie przychodzi. Kładzie się z powrotem spać.
~
Jakiś czas
później.
Słychać
dźwięk komunikatora, Joasia zrywa się z łóżka, wyświetla wiadomość.
DAVID
„Ja również pytałem, podobna sytuacja.”
Joasia
pochmurnieje, nie pisze przez moment, wpatrzona w ekran.
JOASIA
„W takim razie ja już nic nie rozumiem…”
Roztargniona,
chce wyłączyć komunikator, jednak powstrzymuje się, widząc kolejną wiadomość.
DAVID
„Ja też nie. Ale właściwie co z tego? Mamy fajną
okazję, żeby się poznać.”
Joasia
wykrzywia twarz w grymas, po chwili odpisuje.
JOASIA
„Może masz rację… Ech, w takim razie powiedz coś o
sobie.”
Czeka
dłuższą chwilę na odpowiedź.
DAVID
„Mam 22 lata, pracuję w hotelu taty. Mieszkam z
rodzicami, babcią i młodszą siostrą. Uwielbiam piłkę nożną, gram w klubie. Teraz
ty.”
JOASIA
„Mam 16 lat, uczę się w liceum. Mam starszego brata.
Moją największą pasją jest pisanie.”
DAVID
„Co do tego ostatniego zdążyłem się już domyślić.
Skoro piszesz, to na pewno też dużo czytasz.”
JOASIA
„Owszem, szczególnie fantastykę. A ty czytasz?”
DAVID
„Nie za bardzo. Właściwie to w ogóle. Wolę
aktywniejsze zajęcia.”
JOASIA
„Powiem ci, że dużo tracisz.”
DAVID
„Trudno, mój wybór. Ty pewnie nie lubisz nogi.”
JOASIA
„Tylko w telewizji. Czasem.”
DAVID
„Zawsze to coś. Szkoda, że nie jesteś stąd,
zaprosiłbym cię na mój mecz.”
JOASIA
„Ładnie tam macie, co?”
DAVID
„Obłędnie! Naprawdę, babcia wielokrotnie powtarza,
że w życiu by się stąd nie ruszyła. A ja się z nią w pełni zgadzam.”
JOASIA
„Może kiedyś uda mi się tam pojechać…”
DAVID
„Koniecznie! Bywa zimno i wietrznie, ale można się
przyzwyczaić. Przyjedź w zimie, wtedy są najpiękniejsze zorze.”
JOASIA
„Postaram się.”
DAVID
„Właśnie wpadłem na fajowy pomysł!”
JOASIA
„?”
DAVID
„Mogę być bohaterem twoich opowieści? Ciekawie
byłoby czytać o samym sobie.”
Joasia
zastanawia się przez chwilę.
JOASIA
„W sumie niezła myśl. Dobrze, że sam to
zaproponowałeś.”
DAVID
„Fajnie, dzięki! Muszę lecieć, odezwę się. Bless!”
JOASIA
„To po islandzku?”
DAVID
„Co?”
JOASIA
„Bless.”
DAVID
„Tak, to nasze pożegnanie.”
JOASIA
„A więc bless, bless!”
Wyłącza
komunikator, uśmiecha się.
Co za gość!
~
KORYTARZ
SZKOLNY
Dwa dni po
nowym roku.
Na ławce
siedzi Gośka, czyta książkę. Nadchodzi Joasia, dziewczęta ściskają się na
powitanie.
GOŚKA
Jak ci minęły święta?
JOASIA
(z szerokim
uśmiechem)
A wiesz, że całkiem przyjemnie?
GOŚKA
Co to za uśmiech?
JOASIA
A wiesz, poznałam kogoś.
Gośka
rozwiera szeroko oczy.
GOŚKA
Nie gadaj!
JOASIA
Serio, i to jeszcze w przedziwnych okolicznościach…
GOŚKA
(z entuzjazmem)
No już, opowiadaj!
JOASIA
Zaczęło się od mojego opowiadania. Wrzucam go na
bloga, tak jak mi poradziłaś i wyobraź sobie, znalazł je chłopak z Islandii…
GOŚKA
Z Islandii!
JOASIA
Słuchaj dalej. On stwierdził, że to historia jego babci.
GOŚKA
(z grymasem)
Że co?
JOASIA
Strasznie dziwna historia, do teraz tego nie
wyjaśniliśmy.
GOŚKA
Ale jak jego, jak to o twojej babci jest przecież?
JOASIA
No i właśnie w tym problem… Chyba porozmawiam o tym
z Tatianą.
GOŚKA
Myślisz, że to coś pomoże?
JOASIA
Mam do niej zaufanie. Słuchaj, a co z… no wiesz, z
Aliną…
GOŚKA
(z powagą)
Właściwie to nic się nie zmieniło, nie rozmawiamy.
JOASIA
Dalej choruje?
GOŚKA
Nie mam zielonego pojęcia.
Zauważają
nadchodzącą Tatianę, wymieniają z nią uśmiechy, idą za nią do sali.
JOASIA
(szeptem, do
Gośki)
Pójdę do niej po lekcji.
GOŚKA
Jak uważasz.
SALA
POLONISTYCZNA
Słychać
dzwonek na przerwę, uczniowie się pakują.
TATIANA
Dokończcie to na jutro.
Siada przy
biurku, porządkuje rozrzucone na nim papiery. Joasia czeka, aż większość osób
wyjdzie, podchodzi do biurka.
JOASIA
(nieśmiało)
Czy mogę pani zająć chwilę?
Tatiana
zdejmuje okulary, przygląda się Joasi.
TATIANA
Co jest, Wierzyńska?
JOASIA
Mam problem z moją pracą konkursową.
TATIANA
(lekceważąco)
Prosiłam, żebyście nie przychodzili z pytaniami.
JOASIA
(stanowczo)
Ale to bardzo ważne!
Tatiana
spogląda na nią zdumiona.
Pani profesor, wyszła bardzo dziwna sprawa. Otóż
udostępniam moją pracę na blogu internetowym…
TATIANA
(przerażona)
Udostępniasz?!
Joasia
wzdryga się nerwowo.
JOASIA
(nieśmiało)
Piszę o swojej babci, znaczy jej zmyśloną historię.
Przeczytał to pewien chłopak i twierdzi, że piszę o jego babci… Pani profesor,
czy to nie dziwne?
Tatiana
wpada w osłupienie, ku przerażeniu Joasi.
TATIANA
(chwytając się
za głowę)
Na kroćset cherubów i serafinów…
Joasia
przygląda się jej roztargnieniu. Tatiana chwyta Joasię na ramiona, wpatrując
się jej prosto w oczy.
Musisz natychmiast usunąć z bloga to opowiadanie.
JOASIA
Ale pani profesor, o co tu…?
TATIANA
(stanowczo)
Zrób co ci każę, koniecznie. I błagam, pod żadnym
pozorem nikomu nie pokazuj swojej pracy.
JOASIA
Ale…
TATIANA
Bez dyskusji. I ani słowa o tym zdarzeniu, absolutnie
nikomu! A teraz chodź, zamykam salę.
Popycha
rozedrganą Joasię za drzwi, zamyka je na klucz. Odwraca się do niej.
Absolutnie nikomu.
Szybkim
krokiem odchodzi w głąb korytarza. Joasia stoi w osłupieniu, odprowadza ją
wzrokiem. Nie zauważa podchodzącej do niej Gośki.
GOŚKA
I jak poszło?
JOASIA
(wpatrzona w
odchodzącą Tatianę)
Tu się dzieje coś naprawdę niedobrego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz