Akt II
Drogi Cyprianie
Tęsknię, chyba nie muszę kolejny raz Ci
o tym przypominać. Mimo że zdajesz się wciąż nie pamiętać.
Jak Ci minął dzień? W końcu jest
tylko jeden taki w roku, kiedy stajemy się starsi... lecz czy przez to
dojrzalsi?
Życzę Ci tego, czego pragniesz. Tak
dawno nie rozmawialiśmy, stąd też nie wiem, co przyniosłoby Ci szczęście.
Lepsza praca? Nowy samochód? Wyjazd na północ? A może... dziecko?
Liczę na to, że kiedyś mi o tym
opowiesz. Że dożyjemy czasów, w których nadrobimy przemilczane dni.
O mnie się nie martw, jestem
dostatecznie cierpliwa. Czuję się dobrze, choć czasem zdarza mi się zapłakać.
Ale to nic. Ot, taki objaw alergii na smutek.
Gdybyś czegoś potrzebował... jestem
bliżej, niż przypuszczalnie myślisz. Przeciwne bieguny mają to do siebie, że
istnieją jedynie dwa, nierozerwalnie ze sobą powiązane. Choćby miały nigdy się
nie zetknąć.
Jeśli to byłoby dla ciebie prostsze
niż spotkanie - napisz, odpowiedz na mój list. Możemy docierać do siebie
powoli, małymi kroczkami.
Najszczersze pozdrowienia!
D. Brzozowska
P.S. Słyszałam, że Szubin zaszczyci
miasto swoją obecnością. Mam nadzieję, że nie przepuścisz okazji, by go
zobaczyć. To powinno dobrze na ciebie wpłynąć.
Scena 1
Garderoba
teatralna, przed spektaklem „Licentia poetica”. Migle poprawia Maksymowi makijaż.
MAKSYM
Czujesz to?
MIGLE
Co?
MAKSYM
Ojczyste
powietrze.
MIGLE
Myślałam, że
jeszcze nie piłeś.
MAKSYM
Och, daj spokój.
Wyczuwam u ciebie jakąś odrazę…
MIGLE
z
ironią
No co ty nie
powiesz?
MAKSYM
Zawsze to jakoś
inaczej, wystawiać sztukę przed swoimi. Znają, rozumieją… Patrzę na nich i
czuję, że to do nich dociera, że nie jest tylko paplaniną, śmierdzącą
cudzoziemczyzną.
MIGLE
Z tego, co wiem,
to nie sprzedało się zbyt wiele biletów.
MAKSYM
Nie dbam o to!
Liczą się prawdziwi koneserzy, miłośnicy kultury, głodni czegoś więcej, niż ta
papka, którą karmi się ich na co dzień. Choćbym miał zagrać dla jednej osoby –
uczynię to z nieopisaną przyjemnością!
MIGLE
z drwiną
Nie wiem, co
bierzesz, ale błagam, bierz mniej…
MAKSYM
Aleś ty zimna,
kobieto! Jak słyszysz „ziemia ojców”, to niemalże sam czuję, jak ci się skręca
wszystko w środku, czuję uścisk twoich pięści i kroplę twojej łzy na swoim oku.
Czym cię tak skrzywdziła ta nieszczęsna ojcowizna, zresztą sama pokrzywdzona i
po dziś dzień niepozbierana, ale jakże bliska memu sercu?
MIGLE
Nic mnie z tym
krajem nie łączy.
MAKSYM
I tu jest błąd,
złotko moje, kwiatuszku! Twoje imię, owszem, litewszczyzną zalatuje na
kilometr, ale nie powiesz mi, kochana, żeś z krwi i kości Litwinka!
MIGLE
Co za różnica, kim
jestem?
MAKSYM
A no taka, że
tylko skrzywdzona córeczka nienawidzi własnego ojca. Zbuntowana uciekinierka, z
maską kosmopolitki…
MIGLE
Daj mi spokój,
dobra?!
MAKSYM
Kiedyś mi o tym
opowiesz, złotko. Nie wiem, jak ty, ale ja zostaję.
MIGLE
Co takiego?
MAKSYM
To co słyszysz –
zo-sta-ję! Wyobraź sobie, że rozmawiałem z Kubiczem – wybudował chatkę gdzieś
na Mierzei Kurońskiej, na jakimś odludziu i tak sobie tam egzystuje i tworzy,
cudowna sprawa!
MIGLE
Mhm.
MAKSYM
No i gadam z nim o
tym, wiesz, żeby trochę wzbogacić te nasze działania artystyczne, a on mi mówi,
że jest jak najbardziej za! Nalegał, żebym wpadł tam do niego pomieszkać,
odpocząć od tego absurdalnego świata, trochę się wyluzować. Ale to tak wiesz,
na chwilkę zaledwie, kilka dni, góra tydzień, a potem zamierzam zostać w
Polsce, zwłaszcza, że Kubiczowi też już trochę smętnie, już od tej samotności
mu się w głowie miesza - to są jego słowa, żeby nie było!
MIGLE
Mhm.
MAKSYM
Do czego zmierzam?
Jesteś mi potrzebna, Migle. Gdzie ja znajdę drugiego takiego artystę, mistrza w
swoim fachu, specjalistę i w ogóle człowieka!
MIGLE
Weź przestań, bo
mi niedobrze…
MAKSYM
Kiedyś mi o tym
opowiesz, złotko. O tym, dlaczego czujesz się obco we własnym kraju.
Wchodzi
inspicjentka.
INSPICJENTKA
Za chwilę nadam
pierwszy dzwonek.
MAKSYM
Dziękujemy.
Kobieta
wychodzi.
(do
Migle)
Zbyt dobrze cię znam, żeby nie widzieć. Nie wiem, kto cię skrzywdził i jak, ale
nie zamierzam cię zostawiać w takim stanie.
MIGLE
Mówisz, jakbym
była chora…
MAKSYM
zdecydowanie
Bo jesteś! To
paskudna choroba, zwana kosmopolityzmem!
Słychać
pierwszy dzwonek.
(troskliwie) Hej, złotko…
Głaska
ją czule po ramieniu, Migle nie opiera się.
MIGLE
łkając
Już czas.
MAKSYM
z
entuzjazmem
Uśmiech!
Migle
z wyraźnym trudem odwzajemnia uśmiech. Maksym chwyta ją delikatnie za policzek,
jak małe dziecko.
Mój ty aniołku,
ty.
Słychać
drugi dzwonek. Oboje wychodzą z garderoby, Migle nieco rozpromieniona.
Scena 2
Widownia
teatru, w ostatnim rzędzie siedzi Cyprian, przed nim garstka ludzi. Trwa
przedstawienie, słychać dźwięki fortepianu.
CYPRIAN
do
siebie
Pierwszy raz w
życiu czuję coś takiego! Jakiś trans, zaburzenie miejsca i przestrzeni… Samuel!
Czuję, jakbym to ja, jakby to mnie wybrał Bóg, z moich ust słowa wybranego!
Ciepło reflektorów na twarzy, obcisła marynarka, krople potu na twarzy. Jak on
się porusza! Przeraża mnie ta garstka ludzi, to minimum, które pociąga jeszcze
sztuka wyższa, wyzwanie dla uśpionych przez życie umysłów! Fortepian. Jakbym
był nie tu, nie na scenie nawet, lecz w mieszkaniu, na wygodnym fotelu, słuchał
młodej Kariny Maciejczykówny, jak z niesamowitą pasją wygrywa „Etiudę
rewolucyjną”! Co za wieczór, co za emocje!
Spektakl
kończy się, ludzie wstają, biją brawo.
Jakby dla mnie te
owacje, za samą umiejętność istnienia.
Rozgląda
się, dostrzega wśród widzów Herberta – ubranego w marynarkę, starannie
uczesanego; a także kobietę o długich, czarnych lokach – tę samą, co w
kościele.
(mrugając
szybko)
Przywidzenie znów jakieś, głód myśli wywołuje halucynacje.
Zapalają
się światła, ludzie opuszczają widownię. Herbert rozgląda się, dostrzega
Cypriana, macha mu entuzjastycznie, podchodzi.
HERBERT
No witam pana
Szulca! Widzę, że przedstawienie się podobało!
CYPRIAN
bez
przekonania, odrętwiały
A no tak, tak.
HERBERT
Pan to się aż
spocił! (Cyprian ociera spocone czoło)
Ale nie dziwota, pan Szubin potrafi wstrząsnąć, zachwycić, no coś
niesamowitego! Co jest, panie Szulc?
Szturcha
Cypriana, ten w międzyczasie spogląda na czarnowłosą kobietę, ich spojrzenia
spotykają się na dłuższą chwilę.
Co pan, panie
Szulc?
CYPRIAN
zdezorientowany,
przecierając oczy
Hę? A nic, nic,
coś mi wpadło w oko. Wie pan, panie Filipowicz, z tym wczuwaniem się to
naprawdę niezwykła rzecz jest. Otóż, widzi pan, siedzę tu, a jakbym był o tam,
na scenie, jakbym wcielał się w tę postać, współodczuwał, miał w tym swój
udział… Panie Filipowicz?
Rozgląda
się, nie dostrzega nigdzie Herberta.
A ten co, ulotnił
się?
Kieruje
się do wyjścia.
Scena 3
Garderoba
teatralna, Maksym zmywa makijaż. Wchodzi Migle.
MIGLE
z
przejęciem
Mam złe
przeczucia.
MAKSYM
Coś mówiłaś,
złotko?
MIGLE
Maksym, jakiś
facet stoi przed teatrem, mówi, że chce z tobą rozmawiać.
MAKSYM
Co za facet?
MIGLE
Dryblas taki,
łysy, ale elegancki. Nie wyglądał, jakby cię chciał zaprosić na herbatę.
Maksym, czy ja o czymś nie wiem?
Maksym
milczy, jakby niewzruszony pytaniem.
Coś ty zrobił, do
cholery?!
MAKSYM
przerażony
Co ja?! O co ty
mnie posądzasz?!
MIGLE
Maksym, ten facet
ewidentnie chce ci spuścić łomot.
MAKSYM
Nonsens! To że
wygląda jak dryblas, to jeszcze nie znaczy…
MIGLE
nerwowo
Błagam, pospieszmy
się, nie podoba mi się to.
MAKSYM
Już, już, tylko
się odleję.
Wychodzi,
Migle siada na krześle, wzdycha głośno, chowa twarz w dłoniach. Nagle słyszy
pukanie, spogląda, widzi w wejściu czarnowłosą, uśmiechającą się kobietę.
BRZOZOWSKA
Puk, puk.
MIGLE
z
rozdziawionymi ustami
Brzozowska!
Scena 4
Plac
przed teatrem, z wnętrza wychodzi Cyprian, tam czeka elegancko ubrany dryblas.
DRYBLAS
zaczepnie
Hej, ty!
CYPRIAN
Kto? Ja?
DRYBLAS
szarpiąc
Cypriana za płaszcz
Ty jesteś Szubin?!
Ten, co zrobił dziecko mojej dziewczynie?!
CYPRIAN
przerażony
Co?! Cyprian
Szulc, nie żaden Szubin!
DRYBLAS
Jeszcze ma
czelność kłamać! Zatłukę cię, młokosie!
CYPRIAN
błagalnie,
spoglądając w górę
Ratuj, staruszku!
Zjawia
się kasztanowłosa.
KASZTANOWŁOSA
z
płaczem
Zostaw, kochanie,
to już bez znaczenia!
DRYBLAS
Zasłużył sobie!
Kopie
Cypriana w brzuch, ten zwija się z bólu, osuwa na ziemię.
Sukinkot!
Kopie
go jeszcze kilka razy, spluwa na niego. Kasztanowłosa odciąga dryblasa, oboje
odchodzą.
CYPRIAN
resztkami
sił próbując wstać
Czy już zasłużyłem
na zbawienie? Przysięgam, żałuję każdego przewinienia! Nie widzę nic, świat
rozmywa mi się przed oczami. Co za ból! Jakbym już jedną nogą stanął na
autostradzie do piekła…
Opada
bezwładnie na ziemię. Słychać rozmowy i śmiechy, nadchodzi grupa młodzieży
ubranej na czarno, wśród nich nastolatka. Dostrzegają leżącego Cypriana.
KLARA
Nic panu nie
jest?!
Podbiega,
pomaga mu się podnieść, przygląda się.
Ach, to pan! Ten
aktor, Maksym Szubin!
CYPRIAN
z
trudem, stękając boleśnie
O czym ty mówisz,
dziewczyno?
KLARA
Ja pana znam, na
mieście pana widuję, tak przypuszczałam, że pan to musi być jakaś medialna
twarz! Och, może zadzwonić po pogotowie?
CYPRIAN
Nie trzeba, nie
trzeba.
Klara
pomaga mu wstać, dołączają się jej koledzy. Cyprian odzyskuje równowagę,
otrzepuje spodnie.
KLARA
Może pan zapali?
Wyjmuje
z kieszeni paczkę papierosów, Cyprian odmawia gestykulując.
Och, to może coś
mocniejszego?
Jeden
z kolegów wyciąga z kieszeni skręta, podaje Cyprianowi.
Po tym od razu
lepiej, niech mi pan wierzy. (grożąc
palcem) Tylko bez kablowania!
Cyprian
bierze do ust skręta, jeden z kolegów odpala mu go zapalniczką.
KLARA
To kto pan w końcu
– Szubin czy nie Szubin?
CYPRIAN
nieprzytomnie
Cyprian… Szubin…
Szulc…
KLARA
Daleko pan
mieszka? Może pana odprowadzić?
CYPRIAN
ciągnie
monotonnie
…Samuel… Szulc…
Maksym…
KLARA
Chodź, pan,
przejdziemy się. (do kolegów)
Zajdźcie któryś do teatru po pomoc!
Jeden
z nich posłusznie wchodzi do teatru. Pozostali, asekurując Cypriana, odchodzą.
Scena 5
Mieszkanie
Leny i Sylwka. Lena wprowadza ledwie przytomnego Cypriana.
LENA
Zawału przez
ciebie dostaniemy!
Pomaga
mu usiąść na sofie.
Coś ty w ogóle
zrobił temu facetowi?
CYPRIAN
otępiały
Dziecko…
LENA
Co?! Idź się
przespać, bredzisz, jak pijany…
CYPRIAN
Mam na imię
Samuel…
LENA
Połóż się.
Pomaga
mu się położyć, Cyprian przygląda się z uwagą tej czynności, chwyta ją za rękę.
CYPRIAN
Zostań, Lenka.
LENA
Przecież nigdzie
się nie wybieram.
CYPRIAN
Połóż się koło
mnie.
LENA
Nie bredź, idź
spać.
CYPRIAN
Zostań, Lenka!
LENA
Ciszej, cholera,
obudzisz Zosię.
CYPRIAN
spokojniej
Zostań.
Lena
ściska jego dłoń, patrzy na niego czule.
CYPRIAN
błagalnie
Nie radzę sobie,
Lena, czuję, że wariuję.
LENA
Bo nie dajesz
sobie pomóc. Gdyby nie Brzozowska…
CYPRIAN
panicznie
Mącicielka!
LENA
stanowczo
Zamknij się. Ona
po mnie zadzwoniła.
CYPRIAN
Mogę tu zostać?
LENA
Do rana. Potem
sobie pójdziesz.
Cyprian
chrapie, Lena wstaje, przykrywa go kocem, odchodzi.
LENA
do
siebie
Błagam,
Brzozowska, zrób coś wreszcie…
Scena 6
Klatka
schodowa, obok mieszkania Cypriana i Maciejczykowej. Na ścianie graffiti z
napisem „Szatan to pała”. Zza drzwi wychodzi Maciejczykowa w podomce, z
miotełką w ręku, zamiata wycieraczkę. Za nią wychodzi Majkel, merdając ogonem.
MACIEJCZYKOWA
spoglądając
na graffiti
He, he! A to się
sąsiad nawraca! (do psa, pieszczotliwie)
Co moja psinko, szyneczko moja, serdelku ty mój! Nie wolno paskudzić, tak, tak,
nie wolno, nie!
Nadchodzi
Cyprian, na wpół przytomny, ślimaczym krokiem. Majkel pląta się pod nogami,
okazując jeszcze większą satysfakcję.
CYPRIAN
Dzień dobry, pani
Maciejczykowo.
MACIEJCZYKOWA
patrząc
podejrzliwie
A no witam
szanownego sąsiada. Co pan, zabalował?
CYPRIAN
beznamiętnie
Można to tak
nazwać.
MACIEJCZYKOWA
wskazując
na graffiti
Wie pan, ja
rozumiem, wiara rzecz święta. Ale żeby zaraz, he, he, a wiesz pan, że to nawet
niezły tekst!
Cyprian
patrzy otępiałym wzrokiem na graffiti, mruga kilka razy.
Wyobraź sobie pan,
jak ostatnio sąsiad wrócił z imprezy to nie lepiej niż pan wyglądał, słowo
daję, tyle, że się, no, że tak, he, he, brzydko powiem, no zlał się, proszę
pana, jak bezdomne psisko o, tam, w rogu. Już go opieprzyłam ostatnio, że mi tu
Karinę moją gorszy takim zachowaniem, ale gdzie tam, panie, pokazał mi tylko,
o, wie pan, jak mi pokazał? Tak mi pokazał! (pokazuje
środkowy palec) A ja mu na to wiązankę, wie pan, tradycyjne „k” i „ch”, no
i jak się uspokoił, tak teraz grzecznie i łaskawie stara się zdążyć. Można?
Można!
CYPRIAN
przekręcając
klucz w zamku, wciąż ledwie przytomny
Wie pani, znikam
na jakiś czas, robię sobie takie no, wakacje, więc mnie pani przez jakiś czas
nie uraczy.
MACIEJCZYKOWA
A cóż to za
wakacje pan sobie czyni?
CYPRIAN
Powiedzmy, że potrzebuję
odetchnąć.
MACIEJCZYKOWA
A gdzie to się pan
wybiera, jeśli wolno mi, oczywiście, spytać?
CYPRIAN
Wie pani, coś mnie
skłoniło, żeby wyruszyć śladami niejakiego Kubicza, jeśli wie pani, o kim mowa…
MACIEJCZYKOWA
A no pewno, że
wiem! Karina ma tego na półkach, ho, ho, stosy tych jego pisanin…
CYPRIAN
No więc, jeśli
byłaby okazja, chętnie spotkam się z panem Nikodemem, zwłaszcza, że, wie pani,
tegoż poetę znam osobiście.
MACIEJCZYKOWA
zadziwiona
No co pan!
CYPRIAN
A no tak, pan
Kubicz długo uczył w tutejszych liceach, tak więc mieliśmy okazję zawrzeć
całkiem dobrą znajomość.
MACIEJCZYKOWA
A to Karina źle
trafiła! No nic, to życzę tam miłego odpoczynku, panie Szulc. O, a jakby pan był
tak łaskaw, Karina by się ucieszyła, gdyby tak pan jakąś, he, he, może książkę
z dedykacją albo co takiego…
CYPRIAN
Jasne, nie ma
problemu.
MACIEJCZYKOWA
Bóg ci zapłać,
Szulc, Bóg ci zapłać!
Cyprian
wchodzi do mieszkania, zamyka drzwi.
CYPRIAN
do
siebie
Ha, ale ziółko z
tej Maciejczykowej, nie ma co! Jak trzeba, to nawet się Bogiem zasłoni, to
trzeba mieć tupet! Karina… Pewnie, z chęcią sprawię jej trochę radości. Tak mię
coś tchnęło do wyjazdu, już, cholera, rzygam tym wszystkim. Jak wychodziłem, to
Lena tak na mnie łypała, że aż nie wiem, kiedy zechce się do mnie odezwać, o
wszystkim pewnie dowiedział się Sylwek, tylko czekać, aż zadzwoni z
pretensjami. Kasztanowłosa stracona, jej mężulek rzuca się na mnie, jak na
worek treningowy… Klara. Cholera, dobre z niej dziecko, taka grzeczna i
pomocna, a jak trzeba, to i skrętem uraczy, dobre dziecko.
Przechodzi
do sypialni, wyciąga z biblioteczki „Książeczkę do nabożeństwa”, otwiera,
wyciąga ze środka schowane tam banknoty i bilety na pociąg.
Jak to mówią, Bóg
uchowa! Panie Kubicz, może w końcu, wspólnymi siłami, pojmiemy sens istnienia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz