Gdy nie jesteś pierwszym Vincentem, nadrabiasz tym, co do ciebie
niepodobne - karmisz płuca palonym plastikiem,
inicjujesz graffiti na zeszycie w kratkę
podczas godziny wychowawczej, gdy trzeba było
obsmarować ławkę, dać się poznać w odcieniach
tęczowych. Edukacja w zakresie gry na nerwach
lubi być tłumaczona nową kategorią diagnozy
zjawisk szargających struny głosowe: pańskie dziecko
odbiera komunikat wyrażony wyłącznie alfabetem delfina,
co nie mieści się w krzywiznach. Lecz zanim przekonasz się,
czy jego Słoneczniki wpiszą się w kanon, przypomnij sobie
niedoszłą Spartankę, słabowitą matkę
aktorki teatru antycznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz