środa, 21 października 2015

395. Sekundy nietrwałe

Gdzie są sekundy sprzed sekundy?
Brakuje, by ułożyć się w nicości
I zasnąć, na dość długo.
Z dala od złudnych sensów; nie mam siły, by rozstrzygać.
Każdy odłamek szkła w innym kącie, pod przykrywką,
Jak nieodzyskiwalny witraż.
Bez szyby, do środka wdziera się zbyt dużo światła.
Nagie wnętrze pozbawione tajemnic.

Ktoś pisał, by zrozumiano go.
Pisał listy - jak dotąd nie wybrał adresatów,
Bo w każdym ideale odnalazł ogrom niedoskonałości.
Schemat odwrócił prawdziwe znaczenie.
Nie tak działa człowiek.
Szukał długo i cierpliwie.

Bo w każdym z nas kryje się cząstka nienaganna,
Wrażliwa, samotna - u większości przepadła
Lub mija się z prawdą, niezgodna,
Jak błędny kod dostępu.
Ktoś szukał, chciał wyszarpać, uśmiercić...
Z gałązek uczynił klatkę.
Nie chce przyznać się do siebie samego.

Sekundy nietrwałe.
Coraz mniej czasu, by pojąć, by nauczyć się.
Doskonały osiąga kwintesencję - ta pozwala mu spocząć w nieczasie.
Zdążył, zaplanował; choć nikt z nas nie zna Tej chwili.

Potrzeba przywiązania.
Jedna sekunda, by wyzwolić wszystkie.
Jedna sekunda, by list dotarł do właściwego adresata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz