przez sen galopują mi różnej maści
farbowani goście, bujne ich ogony mają dar
przeganiania wymuszonych kołtunów
na wypłukanej głowie zadeptane wieńce
kwietnie już nie koronują leśnej dyrygentki
o łamliwych paliczkach gałązkach bez tkanki
szorstkich latem zimą czuły tylko mech
na policzku uczłowiecza krzew winny
grzybów w Hiroszimie w smaku wata jak chmura
z komina biała tylko przy habemus papam
z ogniska wzywa Wielki Mały Wóz
strącony ze sklepienia Helios zapowiedział mi noc
na więcej niż jedno kopyto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz