niedziela, 5 listopada 2017

863. Konno przez łono Abrahama

przez sen galopują mi różnej maści
farbowani goście, bujne ich ogony mają dar
przeganiania wymuszonych kołtunów

na wypłukanej głowie zadeptane wieńce
kwietnie już nie koronują leśnej dyrygentki
o łamliwych paliczkach gałązkach bez tkanki
szorstkich latem zimą czuły tylko mech

na policzku uczłowiecza krzew winny
grzybów w Hiroszimie w smaku wata jak chmura
z komina biała tylko przy habemus papam

z ogniska wzywa Wielki Mały Wóz
strącony ze sklepienia Helios zapowiedział mi noc
na więcej niż jedno kopyto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz